poniedziałek, 2 marca 2015

Tak, szczepimy nasze dziecko.

Fot. Fotolia
Tak, szczepimy nasze dziecko.

Ale nie robimy tego z radością i pieśnią na ustach. Dla mnie to jest stresujące wydarzenie. Nie dlatego że mój syn będzie płakał. Nie to jest tutaj problemem, bo przecież ja cały czas jestem wtedy z nim. Mam natomiast problem z tym, że szczepienia mogą powodować skutki uboczne i to jest fakt. Nawet jeśli są one rzadkie, a związek szczepień z różnymi chorobami nie został udowodniony.
Bo skąd mogę mieć pewność, że za wynikami badań nie stoją pieniądze koncernów farmaceutycznych. Nie mogę tego wiedzieć.

Pierwsze szczepienie, które mieliśmy w szpitalu to był pełen spontan :) W ciąży jakoś nie przyszło nam do głowy że noworodka trzeba przeciwko czemukolwiek szczepić więc po prostu zapytali, zaszczepili i problem z głowy. Efektów ubocznych nie było. Ale już przed drugim szczepieniem (przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi, bakterii Hib oraz drugiej dawki przeciw zapaleniu wątroby), które w Polsce przypada mniej więcej na 2 miesiąc po narodzinach, przez prawie 2 tygodnie chodziłam jak struta. Doszła do tego pewnie jeszcze poporodowa burza hormonalna, ale faktem jest że się bałam. Bo zaczęłam się zastanawiać i szukać informacji. No i okazało się, że to temat rzeka. W sieci byłam w stanie znaleźć właściwie wszystko, począwszy od jednej skrajności, a skończywszy na drugiej. Jedni grozili mojemu dziecku śmiercią lub kalectwem z powodu nieszczepienia, inni tym samym z powodu szczepienia.

Lektura ulotek ze szczepionek też niewiele mi dała, no może oprócz tego co już wiedziałam, czyli że efekty uboczne mogą wystąpić, ale dzieje się to rzadko, lub bardzo rzadko. No ale to że rzadko nie znaczy że w ogóle… Z takimi to przemyśleniami oczekiwałam na zbliżający się termin szczepienia. Mój mąż nie miał z tym problemu, ale w tej kwestii jego spokój jakoś na mnie nie spływał. „Bo co on niby może wiedzieć, skoro to jego pierwsze dziecko. Po prostu chłop nieświadomy zagrożenia i tyle”:)

Pomogły dwie rzeczy. Po pierwsze - zaczęłam pytać o szczepienia ludzi którzy mają dzieci. Czy szczepią i czy były jakieś efekty uboczne. Wszyscy szczepili, i właściwie nikt z pytanych niepokojących objawów u dzieci nie obserwował. Po drugie - poszliśmy do naszego pediatry i po prostu o to zapytaliśmy. Dostaliśmy w zamian merytoryczną rozmowę, adres strony internetowej oraz zapewnienie że rodzic ma prawo do pełnej informacji o korzyściach i ryzyku szczepień. Bo i jedno i drugie to jest fakt. Niby niewiele ale mnie pomogło. Mój mąż z właściwym sobie spokojem rzekł tylko "no widzisz" :)

Teraz zbliża się termin kolejnego, trzeciego już szczepienia. I znów zaszczepimy nasze dziecko. Zrobimy to bo skąd u licha mamy wiedzieć, czym się różnią wczesne objawy krztuśca czy odry od wczesnych objawów grypy? No i skąd mamy wiedzieć, że nasza (wróć - moja) decyzja o nieszczepieniu, wbrew opinii pediatrów, epidemiologów, mojego męża i wszystkich innych, byłaby dla naszego dziecka opcją bardziej bezpieczną?

Nie mogę tego wiedzieć. Nie jestem lekarzem. Jestem matką.

Poniżej kilka linków które były dla mnie pomocne w trakcie zgłębiania tematu:

http://www.mp.pl/szczepienia/
http://www.crazynauka.pl/szczepionki-wywoluja-autyzmu-rzadko-miewaja-skutki-uboczne/
http://www.stopnop.pl/
http://www.ogolnopolskidzienszczepien.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz