poniedziałek, 28 listopada 2016

"Self-reg" Stuart Shanker


Są takie umiejętności, które niesamowicie przydają się w życiu. Jedną z nich jest z całą pewnością zdolność skutecznego radzenia sobie ze stresem.  To ona pomaga nam dążyć do celu, nie poddawać się pomimo przeciwności, stawiać czoło życiowym trudnościom, choćby nie wiadomo jak wielkie one były. Nie wiem jak Wy, ale ja chciałabym żeby moje dzieci wyrosły na takich właśnie ludzi. Zadowolonych z życia, potrafiących dbać o siebie i o innych, zdolnych do osiągania tego co jest dla nich ważne. Z drugiej strony wiem jak wiele niepewności pojawia się w tych różnych trudnych rodzicielskich momentach - kiedy dzieci nie słuchają tego co im mówimy, kiedy nie potrafią skorzystać z naszych rad, kiedy nie dotrzymują obietnic, kiedy zapominają, kiedy traca panowanie nad sobą, kiedy mamy wrażenie, że "za mało się starają", "przeżywają za bardzo",, albo "w tym wieku już powinny...",  kiedy... kiedy... Każdy rodzic mógłby pewnie stworzyć własną listę takich sytuacji w których z niepokojem myśli o tym jak będą sobie radzić w życiu jego dzieci.

Bywa, że tego rodzaju umiejętności kojarzymy z pewnego rodzaju wrodzoną siłą, czy przymiotami charakteru. Jedni to mają, inni nie. Jedni się z tym rodzą, inni niestety nie. Więc albo nasze dzieci będą dobrze radzić sobie z obciążeniami w swoim życiu, albo nie.  Albo będą miec to szczęście, albo nie...

wtorek, 27 września 2016

Jesienny cykl warsztatów dla rodziców



Razem z Powiatową i Miejską Biblioteką Publiczną w Wieliczce serdecznie zapraszamy dzieci i rodziców  na jesienny cykl spotkań. 

Podczs gdy młodsi będą mierzyć się z zagadnieniami chemicznymi, my - też ciągle przecież młodzi ;) - spotkamy się, by porozmawiać o tym co jest dla nas ważne na naszych rodzicielskich drogach.

Spotkania przeznaczone są dla tych, którzy:

         Chcą lepiej rozumieć siebie i swoje dzieci, budować z nimi udaną, bliską relację, która będzie zarówno dla nich samych, jak i dla ich dzieci, źródłem radości i siły życiowej.
         Chcą wspierać swoje dzieci w rozwijaniu ich potencjału, pomagać im stawać się dobrze radzącymi sobie, empatycznymi i lubiącymi siebie ludźmi.
         Chcą lepiej komunikować się ze swoimi dziećmi, skuteczniej reagować w trudnych, obciążających, konfliktowych sytuacjach.

wtorek, 9 sierpnia 2016

„Świadome rodzicielstwo”. Daniel Siegel, Mary Hartzel


Wielu rodziców chce dać swoim dzieciom więcej niż sami dostali w dzieciństwie - miłości, może swobody, zrozumienia, porządku….  Często tym wysiłkom towarzyszy ogromne poczucie niepewności. Pomimo codziennych starań ciągle zadają sobie pytanie czy to co robią pomaga im wychować szczęśliwych i radzących sobie w życiu ludzi? Czy są wystarczająco dobrymi rodzicami?

Bywa, że szukając własnej drogi na rodzicielstwo po iluś tam latach odkrywają, że pomimo starań, nie udało im się zbudować satysfakcjonujących relacji ze swoimi dziećmi. Czasem popadają we własne skrajności, czasem ze zdziwieniem, (być może nawet rozpaczą) odkrywają, że powielali nawyki własnych rodziców.

Dlaczego tak jest? Każdy z nas niesie na swoich plecach bagaż własnej przeszłości. Są w nim zarówno doświadczenia które nas wzmacniają, są źródłem siły, mądrości, zaradności i chęci życia. Są w nim również przeżycia trudne, bywa, że bardzo bolesne. Takie które nie pozwalają nam rozwinąć skrzydeł i żyć pełnią życia. Zapewne w różnych proporcjach, ale każdy z nas doświadczył w relacjach z ważnymi dla siebie osobami obu tego rodzaju przeżyć.

Relacje z rodzicami mają ogromny wpływ na to jak my sami budujemy więź z naszymi dziećmi. Te pierwsze doświadczenia, które zebraliśmy będąc baraszkującymi po podłodze maluchami są materiałem z którego nasz mózg buduje swego rodzaju okulary. Filtry przez które patrzymy na świat naszych związków z innymi ludźmi, również związków z naszymi dziećmi. Te filtry w dużym stopniu decydują o tym na ile wrażliwi jesteśmy na potrzeby nasze i naszych dzieci i na ile jesteśmy w stanie konstruktywnie te potrzeby zaspokajać.

Czy w takim razie tylko rodzice, którzy cieszyli się bezpieczną więzią z własnymi rodzicami są w stanie takie relacje budować ze swoimi dziećmi? Na szczęście nie.  I książka „Świadome rodzicielstwo” dostarcza na to solidnych dowodów.

Niezależnie od tego, jak układy się lub ukłądają relacje z naszymi rodzicami, możemy budować bezpieczną, wspierającą więź z naszymi dziećmi. Taką, która w przyszłości będzie dla nich źródłem siły życiowej.  Droga do tego wiedzie poprzez zrozumienie własnego życia. Przede wszystkim doświadczeń w relacjach z ważnymi dla nas osobami.

W książce znajdziemy solidną dawkę wiedzy dotyczącej tego jak funkcjonuje nasz mózg i umysł, podanej w bardzo przystępny i niesamowicie ciekawy sposób. Dowiemy się w jaki sposób kształtują nas nasze doświadczenia. Co wpływa na to jak postrzegamy naszą rzeczywistość. Jakie znaczenie mają przeżywane przez nas emocje i dlaczego czasem „tracimy głowę”. Jakie znaczenie w relacjach z dziećmi ma emocjonalne dostrojenie i dlaczego bywa to takie trudne. Jak kształtuje się więź pomiędzy rodzicem i dzieckiem. Jak rozumieć konflikty z dziećmi, jakie jest znaczenie naprawy relacji i jaka jest w tym rola nas – rodziców. Jak możemy rozwijać empatię naszych pociech. Jak zrozumieć własny styl przywiązania w relacji z rodzicami, po to by móc zbudować bezpieczną więź z własnymi dziećmi.

Oprócz wiedzy znajdziemy w niej również narzędzia, które mogą pomóc nam w odkrywaniu i rozumieniu własnej historii życia. Każdy rozdział zawiera ćwiczenia, które pomagają odnieść zawartą w nim wiedzę do naszych doświadczeń. To po pierwsze pomaga lepiej zapamiętać zawarte w rozdziale informacje, a po drugie pomaga pogłebić wgląd w siebie. Dzięki temu książka ma według mnie realnie terapeutyczny charakter.

Jeśli miałabym wymienić ksiąki które wpłynęły na to jak rozumiem siebie w roli rodzica i czym w ogóle jest dla mnie rodzicielstwo, to ta pozycja znalazłaby się gdzieś w górze tego rankingu.

Daje ona nadzieję wszystkim tym rodzicom, którzy pragną znaleźć lepszą drogę na wychowanie własnych dzieci. Tych, którzy borykają się z poczuciem niepewności. Którzy szukają własnej drogi na rodzicielstwo. Którzy chcą lepiej rozumieć siebie i swoje dzieci. Dla tych, który po prostu – chcą być dobrymi rodzicami.




środa, 3 sierpnia 2016

Plecak


Zatrzymała się żeby odpocząć.  Letnie słońce przygrzewało mocno, czuła jak pot spływa po jej czole, zamieniając się na czubku nosa w wielkie, gorące krople. Usiadła na miękkiej trawie, oparła plecy o pień starej brzozy. Zdjęła buty i wyciągnęła przed siebie obolałe stopy.

wtorek, 5 lipca 2016

Leśne książki

Jak oswajać dziecko ze światem przyrody i pomagać mu od początku w poszerzaniu wiedzy na temat świata, który go otacza? W końcu najbardziej troszczymy się o to, co jest nam dobrze znane...

Kontakt dziecka z przyrodą to podstawa, wiadomo. Doświadczanie tego, że woda jest mokra, trawa miękka, drzewa szumią, strumyk szemrze, że kora jest szorstka i chropowata to lekcje, które dziecko z całą pewnością zapamięta najlepiej. Kolejna rzecz, to kontakt rodzica z przyrodą, który towarzyszy dziecku w tych odkryciach i sam się nimi cieszy. W końcu dzielenie z kimś swoich przeżyć i wspólna radość z odkrywania świata to najlepsza zachęta do dalszych poszukiwań. To my jesteśmy też dla dzieci najbardziej wiarygodnymi nauczycielami, od których uczą się najwięcej. To od nas uczą się postawy wobec świata natury w ogóle. Czy zatrzymujemy się nad rzeczką, albo choćby kałużą żeby razem z dzieckiem powrzucać do niej kamienie, czy raczej siedzimy wtedy na ławce, wpatrzeni w nasze smartfony? Czy widzimy co dzieje się wokół nas, czy raczej z pośpiechem pędzimy do kolejnych zadań?

Nam w tych poszukiwaniach towarzyszą też ksiązki.  Są one fajnym wstępem do rozmowy o tym co nas otacza. Oto kilka pozycji, które pomagały i pomagają nam oswoić ten temat.

Na razie jesteśmy w lesie i to dosłownie :)

Dla całkiem małych

"Przroda" i "Las" - książeczki z serii "Obrazki dla maluchów" wydawnictwa Olesiejuk.


Te małe książeczki w bardzo przystępny sposób przybliżają świat przyrody najmłodszym dzieciom. Można się z nich dowiedzieć choćby tego, że kiedy jest mało chmur świeci słońce... albo że choinka jest zawsze zielona, a kwiaty mają płatki... albo że sowa i nietoperz polują nocą.




wtorek, 31 maja 2016

Jestem MAMĄ

Zdjęcie pochodzi z bajki "Masza i miś"
Bycie dla kogoś mamą to jedyna w swoim rodzaju rola. Ona nie kończy się w momencie kiedy dziecko idzie do szkoły, albo  na pierwszą dyskotekę, kiedy wyjeżdzą na studia, kiedy zaczyna pracę. Nie kończy się nawet wtedy, kiedy to dziecko zakłada własną rodzinę. Mamą się jest na zawsze.

wtorek, 10 maja 2016

Dolina Prądnika

W długi weekend majowy mamy naszą rocznicę ślubu. To wspaniała okazja, żeby powspominać moją nie do końca udaną fryzurę i ten przeszywający ziąb, który pojawił się po słonecznym piątku i nie mniej słonecznej niedzieli :) 

W tym roku mocno trzymaliśmy kciuki za pogodę, bo mieliśmy na ten dzień konkretny plan...

Kilka dni wcześniej udało mi się wreszcie wydobyć mój rower z piwnicy pewnego bloku, który kiedyś zamieszkiwałam. Po trzech latach leżenia w zapomnieniu mój poczciwy, niezniszczalny i niezawodny pojazd znów ujrzał światło dzienne. Był trochę zakurzony, miejscami na ramie pojawiła się rdza, z kół zeszło powietrze, ale to nadal był ten sam superrower, na którym przemierzałam kilometry krakowskich ulic. Wiąże się z nim cała masa fajnych wspomnień i jestem pewna, że jeszcze niejedno w jego towarzystwie przeżyjemy :)

Wyszorowaliśmy go z Tymkiem dokładnie, potem spłukaliśmy wodą z węża ogrodowego. To dopiero było. Piski z radości i mały człowiek przemoczony od stóp do samej głowy :) Potem serwis  i rower tuż przed majówką odzyskał swój dawny blask. Aż miło było popatrzeć :)



piątek, 6 maja 2016

Ciocie i dzieci


Stało się. Tymek chodzi do żłobka. Za nami dwa dni wspólnego poznawania nowego otoczenia, cioć i dzieci, i jeden taki, w którym Tymko został na trochę beze mnie. To dziś był właśnie ten dzień.

Wiedziałam, że to będzie trudny moment, nie tylko dla niego, ale też dla mnie.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Mocna kawa wcale nie jest taka zła

Każdego dnia uczę się cierpliwości. Uczę się akceptować moich bliskich, uczę się ich kochać. Tak naprawdę, bezwarunkowo. Szczególnie wtedy, kiedy sprawy nie układają się tak, jak bym chciała.

Nie jest to łatwe, oj nie. Czasem wychodzi dobrze, innym razem zupełnie źle. Ale mam w tym temacie dobrego nauczyciela. I to w domu, pod nosem.

 Ostatnio dostałam od niego kolejną lekcję. I zaraz Wam o niej opowiem.

czwartek, 21 kwietnia 2016

Babcia

Zastanawialiście się kiedyś jak to będzie kiedy już będziecie starzy? Jak będzie wtedy wyglądało wasze życie? Co będzie dla was ważne? 

Ja mam taką wizję, jak dwoje staruszków idzie sobie pod rękę, najlepiej w blasku zachodzącego słońca. Takie wspólne życie z happy endem - ludzie wypuszczają w świat swoje dzieci, patrzą jak rosną wnuki, potem może nawet prawnuki,  wspólnie się starzeją.

Ale starość czasem trwa dłużej niż te wspólne spacery. Ludzie żegnają bliskich i żyją dalej w pojedynkę. Z dziarskich, świetnie radzcych sobie staruszków stają się tymi bardziej bezradnymi, zagubionymi. Potrzebującymi nie tylko opieki, ale przede wszystkim zrozumienia i więzi z drugim człowiekiem.

Znam jedną taką historię.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Reaguj !

Ostatnio przeczytałam coś co bardzo mnie poruszyło. Pewna kobieta szukała wsparcia i rady w tym jak ma pomóc pewnemu dziecku. Dziecko – nazwijmy je Karol, na jakiś czas trafiło do niej, ale zbliżał się czas jego powrotu do mamy. Mamy, która w rażący sposób Karola zaniedbywała. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale sytucja była z tych naprawdę hard. 

poniedziałek, 8 lutego 2016

W kuchni


Kuchnia to jest miejsce gdzie często zaczynają się najbardziej interesujące zabawy. Przede wszystkim dlatego, że jest tam cała masa różnego rodzaju substancji, które można ugniatać, przesypywać, mieszać ze sobą, przelewać,nawlekać i przekładać.

Kuchnia to też jest miejsce gdzie rodzice poświęcają dzieciom mniej uwagi, bo często są tam nie po to żeby się bawić, ale żeby gotować :) A dzieci dzięki temu mają więcej przestrzeni na to, żeby samodzielnie szukać interesujących dla siebie zajęć. Czasem efekty tych poszukiwań mogą przyprawić o zawrót głowy, to fakt ;). Ale prawda jest taka, że sprzątanie nawet największego bałaganu po najbardziej zwariowanej kuchennej zabawie zajmuje nie więcej niż 10 minut. Czy te kilka dodatkowych minut to jest naprawdę dobry powód do tego, żeby pozbawiać dzieci tylu możliwości doświadczania otaczającego je świata?

My się często w kuchni bawimy i zaraz pokażemy Wam jak. Mam nadzieję, że Wy też podzielicie się swoimi pomysłami :)

czwartek, 28 stycznia 2016

Kilka aktywności które pomogą Ci odzyskać energię i odbudować relacje z bliskimi

Źródło: flickr.com
Czasem naprawdę trudno jest zaangażować się w zabawę z dziećmi. Bo wracamy z pracy napięci, zmęczeni i zabiegani, a tu cała masa kolejnych rzeczy do zrobienia. Obiad, lekcje, nierozwieszone pranie i bałagan. Bywa, że nie chodzi o zabieganie, ale o znużenie,  rutynę, czy szeroko pojęty brak sił i ochoty na cokolwiek wykraczającego poza oddychanie ;).

Kiedy już uda nam się znaleźć trochę czasu dla siebie, jedyne o czym marzymy to kubek herbaty i odrobina  świętego spokoju. A ostatnią rzeczą do jakiej się wtedy palimy to zabawa z naszymi dziećmi.

Ale ale. Jest jedno ale. W całym tym ferworze codziennych spraw łatwo nam zapomnieć, że poprzez to co robimy, albo czego nie robimy, w dużym stopniu możemy wpływać na nasze samopoczucie. Są rzeczy, które pomagają nam się odprężyć i odzyskać witalność i są takie, które raczej nam w tym nie pomagają, albo wręcz przeszkadzają.

Często najlepsze co możemy dla siebie zrobić w takich sytuacjach to właśnie dać sobie czas na zwariowaną zabawę z dzieckiem. Taką w którą jesteśmy zaangażowani na nasze własne 100%

piątek, 22 stycznia 2016

By mogły dowiedzieć się i nauczyć czego rodzice naprawdę od nich chcą

Życie z dzieckiem wymaga od rodzica ciągłej wrażliwości na jego potrzeby. Nawet jeśli o tym nie myślimy, nawet jeśli w ogóle  nie zdajemy sobie z tego sprawy, ciągle odpowiadamy na potrzeby naszych dzieci.

Kiedy są głodne, zmęczone, kiedy chce im się spać, kiedy potrzebują naszej bliskości, kiedy chcą się z nami bawić, kiedy potrzebują naszej pomocy w robieniu rzeczy które są dla nich trochę za trudne, kiedy potrzebują nas żeby wrócić do równowagi po jakimś nieprzyjemnym dla nich wydarzeniu, kiedy czegoś się boją... Każdego dnia zdarza się cała masa takich sytuacji w których one potrzebują naszej pomocy i obecności a my tą pomoc im dajemy.

Nasza uważność na ich potrzeby i gotowość odpowiadania na nie pozwala im czuć się bezpiecznie i pewnie. Dzięki temu mogą poznawać świat, nawiązywać nowe relacje, podejmować nowe wyzwania, uczyć się jak radzić sobie z tym co jest dla nich trudne.

Ciągle mówimy tak potrzebom naszych dzieci. Problem w tym, że czasem w tym wszystkim zupełnie zapominamy o tym, czego potrzebujemy my - rodzice. I nie chodzi mi tutaj o wygodę, czy święty spokój. Chodzi mi o sprawy, które są ważne dla naszego rozwoju, dobrego samopoczucia i w konsekwencji też tego jacy jesteśmy w relacji do innych ludzi.

wtorek, 12 stycznia 2016

Przyjazna przestrzeń

Tymko (16 miesięcy) nie ma na razie swojego pokoju. Na tym etapie nie mam poczucia, żeby taka zupełnie oddzielna przestrzeń dla niego jakoś szczególnie była nam potrzebna Większość czasu spędzamy gdzieś blisko siebie i nawet jeśli zajmujemy się zupełnie innymi sprawami, to najczęściej jesteśmy w stanie bez problemu nawiązać kontakt wzrokowy. W trakcie zabawy Tymko sam wybiera takie miejsca które znajdują się w naszym pobliżu i raczej niechętnie z tego rezygnuje. Jeśli nawet wybiera się gdzieś sam, choćby do łazienki, to co jakiś czas wraca żeby sprawdzić czy aby na pewno nic się nie zmieniło :) Albo po prostu zaczyna mnie wołać.

A skoro większość czasu spędzamy razem, to i miejsce na Tymkowe zabawki też gdzieś musi się w tej naszej wspólnej przestrzeni znaleźć. Do niedawna tym miejscem był kącik pod schodami. Niestety z reguły panował tam bałagan, mieliśmy w zasadzie tylko jeden kosz na wszystkie zabawki, który siłą rzeczy, po kilku wizytach gości, przestał nam wystarczać. Miejsce jest też słabo oświetlone, więc Tymek raczej rzadko z niego korzystał. Do tego brakowało tam półek i różnych innych akcesoriów, a nie chcieliśmy wydawać pieniędzy na jakieś dodatkowe mebelki, które potem mogłyby nie pasować do mojej wizji urządzania tego prawdziwego Tymkowego pokoju. Mój mąż co nieco o tych moich wizjach już wie ;)

Po lekturze kilku wpisów (tegotegotegotegotegotego), i wysłuchaniu tej audycji spojrzałam na problem szerzej i zaczęłam się zastanawiać co mogę zrobić, żeby przystosować nasze otoczenie do potrzeb Tymka. Jest to o tyle ważne, że może pomóc mu w zdobywaniu samodzielności możliwej na jego etapie rozwoju.

Pisałam o tym nieco już wcześniej, możecie zajrzeć do tego wpisu TUTAJ. Tym razem będzie bardziej konkretnie.

Trafiło do mnie kilka myśli, które gdzieś w tych materiałach się przewijały.
- że warto spojrzeć na dziecko jak na gościa, co do którego zależy nam, żeby jak najlepiej czuł się w naszym domu;
- że warto, by dziecko miało łatwy dostęp do wszystkiego z czego może bezpiecznie korzystać.
- że warto zadbać o taką organizację przestrzeni, która ułatwia utrzymanie porządku i wspiera dziecko w nauce odkładania rzeczy na miejsce.
- że ograniczenie liczby zabawek to nie tylko większa łatwość w utrzymaniu porządku ale też lepsze warunki do zabawy dla dziecka.

Bogatsza o nowe spojrzenie przesycone ideą Marii Montesori, znalazłam kilka bardzo prostych rozwiązań, które pomogły nam zorganizować bardziej przyjazną przestrzeń, zarówno dla Tymka, jak i dla nas.

Zabawa

Dzięki temu, że upchnęliśmy nasze książki i przenieśliśmy część papierów z części dolnych półek w salonie, zyskaliśmy trochę łatwo dostępnej przestrzeni na rzeczy Tymka.


poniedziałek, 4 stycznia 2016

Z ich perspektywy


Pewnemu 7-letniemu chłopcu bardzo jest trudno kiedy coś pójdzie nie tak. Mocno go takie sytuacje dotykają i wyraźnie pokazuje to swoim bliskim. Dużo czasu zajmuje mu pogodzenie się z tym co się stało.

Jego rodzice bardzo się wtedy starają żeby dać mu wsparcie i robią co mogą, żeby pomóc mu jak najszybciej poradzić sobie z tą sytuacją.  Powtarzają mu wtedy często, że nie warto się przejmować drobiazgami. To "nie przejmujemy się drobiazgami" stało się już takim dyżurnym opatrunkiem, który stosują, kiedy wydaje im się, że syn za bardzo się przejmuje niektórymi sytuacjami.