czwartek, 21 kwietnia 2016

Babcia

Zastanawialiście się kiedyś jak to będzie kiedy już będziecie starzy? Jak będzie wtedy wyglądało wasze życie? Co będzie dla was ważne? 

Ja mam taką wizję, jak dwoje staruszków idzie sobie pod rękę, najlepiej w blasku zachodzącego słońca. Takie wspólne życie z happy endem - ludzie wypuszczają w świat swoje dzieci, patrzą jak rosną wnuki, potem może nawet prawnuki,  wspólnie się starzeją.

Ale starość czasem trwa dłużej niż te wspólne spacery. Ludzie żegnają bliskich i żyją dalej w pojedynkę. Z dziarskich, świetnie radzcych sobie staruszków stają się tymi bardziej bezradnymi, zagubionymi. Potrzebującymi nie tylko opieki, ale przede wszystkim zrozumienia i więzi z drugim człowiekiem.

Znam jedną taką historię.

To będzie historia o pewnej babci, która jeszcze niedawno kładła się na podłodze, żeby sprawdzić czy aby na pewno jest w stanie usiąść bez pomocy rąk. Oczywiście sprawdzanie było tylko taką przykrywką. Ona doskonale wiedziała, że jeszcze potrafi, po prostu chciała pokazać.

Od jakiegoś czasu prawie co wieczór wyrusza na poszukiwanie swojego pokoju. Przechodzi przez cały dom, wychodzi na podwórko, idzie chodnikiem wzdłuż ściany, wchodzi drugim wejściem, żeby z zadowoleniem stwierdzić, że wreszcie wróciła do siebie. Choć to właśnie z tego miejsca zaczynała swoje poszukiwania. Z przejęciem opowiada jak w sposób dla niej niezrozumiały nagle przenosi się do tego drugiego pokoju. Jak razem z nią wędruje firanka oraz święte obrazy.

W ciągu dnia może spokojnie tam siedzieć. Ale wieczorem, zawsze postanawia wrócić do siebie.

Za oknem jest już ciemno. Po cichu otwierają się drzwi przez które wsuwa się mała postać w chustce na głowie. 

- Co babciu? Nie jesteś u siebie?
- No nie.

Wychodzą z domu, idą powoli chodnikiem wzdłuż ściany, wchodzą po schodach z drugiej strony domu.

A teraz?
O teraz to już u siebie.
To dobrze, to dobranoc.

Dla mnie ten obraz bezradnej staruszki, która idzie wzdłuż ściany, żeby wrócic do siebie, to jest najpiękniejsza historia o przemijaniu.  O normalnej, spokojnej, domowej starości. Takiej w której stare drzewo rośnie tam, gdzie zostało zasadzone. Tam gdzie rodziły się i rosły dzieci, potem wnuki, teraz prawnuki. Takiej trochę na uboczu, z własnym radiem, ale z uchylonymi drzwiami, tak żeby w razie czego wszystko można było usłyszeć. Takiej w której co rano ktoś wpada żeby zapytać czy na śniadanie barszcz biały czy płatki na mleku. Bo tylko te dwie opcje wchodzą u niej w grę. Takiej w której 6-latka wpadnie jak po ogień, ktoś zabierze na spacer, ktoś krzyknie "babciu chodź przed dom bo ładne słońce."

Takiej w której ona faktycznie może tego swojego pokoju poszukać.

A kiedy szuka to często ktoś idzie obok niej. Bez  podważania, przekonywania, udowadniania, że nie ma racji.

Po prostu daje jej prawo do własnych przeżyć.

Dla mnie to jest piękna historia.







2 komentarze:

  1. Dla mnie też... Wzruszyłam się Ilonko ...
    Iza G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest w końcu kawałek naszej wspólnej historii :)

      Usuń