czwartek, 17 sierpnia 2017

"Akcja adapatacja" Agnieszka Stein


Dziś kolejny wpis książkowy. Tym razem będzie o książce "Akcja adaptacja" Agnieszki Stein, wyd. Mamania. Pozycji, która dotyka tematu adaptacji przedszkolnej. W końcu wrzesień już za pasem
i pewnie niejeden rodzic zastanawia się jak to będzie.

piątek, 10 lutego 2017

Przyjaźni przewodnicy


Jakiś czas temu pisałam Wam o książce Self-reg Stuarta Shankera, wydanej jesienią przez wydawnictwo MAMANIA. Po jej lekturze zostało mi trochę notatek, podkreśleń i przemyśleń, które wydają mi się ważne i może będą dla kogoś pomocne. Dlatego chcę się dziś z Wami podzielić kolejną porcją informacji, które znalazłam dla siebie w książce, a które nie trafiły do poprzedniego wpisu.

wtorek, 24 stycznia 2017

O sztuce odpuszczania.


Bywają ostatnio takie dni, w których jestem trochę jak tykająca bobma zegarowa. Tykam sobie, tykam, aż w końcu przychodzi taki moment, kiedy następuje detonacja i jest awantura.  Trudny to jest dla mnie czas, ale też dobrze rozumiem skąd się on w moim życiu bierze i dlaczego. W te "bombowe" dni moje paskudne samopoczucie krzyczy do mnie przez cały czas żebym zajmowała się przede wszystkim sobą. Tak... położyć się... odpocząć... spać... zadbać o siebie...

Ale ja nie jestem wtedy sama. Jest nas dwoje - ja - mama i on - syn. Razem od wczesnego ranka aż do wieczora.

czwartek, 19 stycznia 2017

Frankfuterki

Kilka dni temu mieliśmy taką sytuację. Razem z Tymkiem siedzieliśmy sobie przy stole i jedliśmy śniadanie. W pewnej chwili Tymko z jakiegoś powodu się wkurzył, chwycił talerz i wyrzucił kiełbaski na podłogę. Wylądowały sobie zgrabnie obok mebli kuchennych i tam już pozostały. Wiadomo. Same się nie podniosą.

Pierwsze co się pojawiło to moja złość i myśl "no żesz ty.... ZNÓW to zrobiłeś!"

- Hej, dlaczego wyrzuasz kiełbaski na podłogę?!  Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Kto o zdrowych zmysłach oczekiwałby od dwulatka sensownej odpowiedzi na takie pytanie...

- Tymek, chcę żebyś to podniósł. U mnie dalej złość, choć słowa brzmiały spokojnie i stanowczo.
.
- Ty podnieś. Ułyszałam w odpowiedzi.

- Nie nie, ja chcę żebyś to ty podniósł. Przecież to ty je zrzuciłeś na podłogę. U mnie dalej złość.

- Nie! Ty podnieś! Krzyknął Tymek i zaczął biegać po pokoju jak szalony.

Oparłam się, posiedziałam chwilkę, ochłonęłam. Dobra, złość minęła. Teraz po prostu zależało mi na tym, żeby posprzątał te kiełbaski. Bo chcę żeby każdy u nas w domu jakoś czuł i wiedział, że sprzątanie po sobie jest ważne i pożyteczne. Albo może bardziej, żeby każdy wiedział, że mnie czasem na tym zależy.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zima

Wreszcie udało nam się wyjść z domu. Hurraaa!! 

Dwa tygodnie prawie nie wychylaliśmy nosów za drzwi. Raz powietrze było złe, innym razem Tymek nie miał ochoty i moje namowy kończyły się jego stanowczym "nie chcę na sianki!".
 Potem to ja nie miałam sił ani ochoty żeby mierzyć się z przedsięwięciem pod tytułem "idziemy na dwór"/ "na pole" :)

Bo wychodzenie z domu zimą to nie jest wcale taka prosta sprawa. Trzeba ubrać siebie, potem pomóc Tymkowi, przekonać go przy okazji,  że mnie naprawdę bardzo zależy na tym, żeby założył te  zimowe buty.  Założyć je, ściągnąć je, sprawdzić czy aby na pewno nic nie uwiera, zawiązać, odwiązać, znów zawiązać,  w międzyczasie raz wyskoczyć do toalety (ja albo on, to zależy ;), wszystko poupinać, na koniec jeszcze raz ściągnąć buty, sprawdzić czy aby na pewno nic nie uwiera,  poprawić skarpetki, zawiązać, odwiązać, znów zawiązać... Z rękawiczek już zrezygnowaliśmy, bo przekonanie do nich Tymka na razie w ogóle nie wchodzi w grę :)

Czasem przy tym całym zakładaniu, naciąganiu, wiązaniu i zapinaniu zdąrzę się spocić. Naprawdę.

Ale dziś na szczęście nam się udało i było pięknie :) 

We did it! ;)



poniedziałek, 9 stycznia 2017

Przyszła gotowość.


Kiedy nasz syn był maleńki, zaczęły się u niego problemy z bólami brzuszka. On płakał, a my byliśmy bezradni i okropnie przerażeni. Położna środowiskowa, która odwiedzała nas jeszcze wtedy, doradziła nam, żeby ogrzewać jego brzuszek powietrzem z suszarki. To była naprawdę fajna położna, a spośród wielu jej pożytecznych rad, ta z suszarką przydała nam się najbardziej. Kiedy nic już nie pomagało, włączaliśmy suszarkę, a Tymek w jednej dosłownie chwili się uspokajał. Wyglądał wtedy jak zahipnotyzowany. Przestawał płakać i słuchał z szeroko otwartymi oczami. Po chwili często zasypiał. Podobno wiele dzieci reaguje tak na dźwięk suszarki, bo przypomina ona dźwięk, jaki słyszą jeszcze w brzuchu mamy. Sprawdzałam to na sobie w wannie i rzeczywiście, kiedy uszy są pod wodą, słychać mocny szum.