poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zima

Wreszcie udało nam się wyjść z domu. Hurraaa!! 

Dwa tygodnie prawie nie wychylaliśmy nosów za drzwi. Raz powietrze było złe, innym razem Tymek nie miał ochoty i moje namowy kończyły się jego stanowczym "nie chcę na sianki!".
 Potem to ja nie miałam sił ani ochoty żeby mierzyć się z przedsięwięciem pod tytułem "idziemy na dwór"/ "na pole" :)

Bo wychodzenie z domu zimą to nie jest wcale taka prosta sprawa. Trzeba ubrać siebie, potem pomóc Tymkowi, przekonać go przy okazji,  że mnie naprawdę bardzo zależy na tym, żeby założył te  zimowe buty.  Założyć je, ściągnąć je, sprawdzić czy aby na pewno nic nie uwiera, zawiązać, odwiązać, znów zawiązać,  w międzyczasie raz wyskoczyć do toalety (ja albo on, to zależy ;), wszystko poupinać, na koniec jeszcze raz ściągnąć buty, sprawdzić czy aby na pewno nic nie uwiera,  poprawić skarpetki, zawiązać, odwiązać, znów zawiązać... Z rękawiczek już zrezygnowaliśmy, bo przekonanie do nich Tymka na razie w ogóle nie wchodzi w grę :)

Czasem przy tym całym zakładaniu, naciąganiu, wiązaniu i zapinaniu zdąrzę się spocić. Naprawdę.

Ale dziś na szczęście nam się udało i było pięknie :) 

We did it! ;)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz