czwartek, 16 lipca 2015

Między kulturami - Rodzina w Australii

Między kulturami to seria spotkań z rodzicami mieszkającymi poza krajem w którym sami się wychowali. Jaka jest rzeczywistość w której żyją i co jest dla nich ważne w wychowaniu własnych dzieci? Czy doświadczenia z dwóch kultur w jakiś sposób wzbogacają ich rodzicielstwo? 

Kiedy byłam mała rodzice kupili nam taki duży podświetlany globus. Uwielbiałam na niego patrzeć. I nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że ludzie którzy mieszkają w Australii nie pospadają z ziemi. W końcu muszą chodzić do góry nogami... 

Z czasem znalazłam odpowiedź na to pytanie. Pozostało we mnie jednak poczucie, że Australia to jest świat zupełnie inny niż nasz. Misie koala, kangury - nawet zwierzęta są tam zupełnie inne. 
 
Dziś o życiu na tym "drugim końcu świata" opowie Hiacynta, mama dwóch chłopców (2 i 5 lat).


Hiacynta dzięki że zgodziłaś się trochę opowiedzieć o Waszym życiu.

Spoko :) Bardzo podoba mi się Twój pomysł na pokazanie innej strony rodzicielstwa. Od początku zaznaczam, że poznanie na własnej skórze inności wychowywania dzieci za granicą jest według mnie bardzo ubogacające.

Jak to się stało że trafiliście do Australii - z punktu widzenia człowieka osiadłego - na drugi koniec świata?

Najpierw wyjechaliśmy do Irlandii, bo tak się złożyło, że tam mogliśmy spokojnie żyć jako rodzina. 
Tam też urodzili się obaj nasi synowie. Życie w Irlandii posłużyło chyba trochę jako trampolina do wyjazdu do Australii. Powodem była pogoda, styl życia i szukanie możliwości. Większość z tego spełnia właśnie Australia. Ale faktycznie, aby zdecydować się na taki krok, nie można być człowiekiem „zbyt osiadłym” i zbyt przywiązanym do rodziny i tego co znajome. Oboje z mężem wychowaliśmy się w Polsce, więc dzięki naszym doświadczeniom próbujemy pokazać naszym synom 3 kultury, które miały i mają wpływ na nasze życie.

Emigracja to była dla Ciebie konieczność czy wybór? Co zyskałaś, a co straciłaś z powodu wyjazdu z Polski?

Zawsze mówię, że nasza emigracja to świadomy wybór, podyktowany jednak pewną koniecznością :) Z rodziną nie wyjeżdża się do innego kraju dla zabawy, bo krajobraz się znudził. To za duży wysiłek, więc muszą być ku temu konkretne powody. Nie chcę marudzić na Polskę, bo wiem, że wielu osobom życie w Polsce się układa i podoba. Nam jednak wiele rzeczy przeszkadzało i chcieliśmy osiedlić się w kraju, który pozwoli nam szczęśliwie żyć i da lepszą przyszłość dzieciom. Zyskałam wiele. Nasze dzieci zyskały piękną przyrodę, niesamowite doświadczenia, bycie dwujęzycznym na start, otwartość na świat i innych, bardziej przyjazny system edukacyjny...mogłabym sporo wymieniać. A straty są oczywiste: to brak rodziny obok, odległość od Europy, odcięcie od rodzimej kultury i bycie jednak emigrantem, a nie swojakiem. Czy to duża cena? Dla mnie to sprawiedliwy „deal”.

Jakie są zalety życia w Australii dla Was, dla Waszych dzieci?
 
Dla nas np. ważne jest to, że klimat i przyroda sprzyja spędzaniu czasu na świeżym powietrzu, uprawianiu sportu. Dzieci dużo uczą się o przyrodzie w naturalny sposób. Ale to co dla mnie jest najważniejsze, to fakt, że całe rodziny potrafią spędzać czas aktywnie.


Jak wygląda życie rodziny w Australii i jakie są Australijskie rodziny? Jak wychowują swoje dzieci?
 
To temat na dłuższy tekst, ale spróbuję zgeneralizować :) Australijczycy wbrew obiegowej opinii pracują dość sporo, jednak weekendy spędzają na spotkaniach ze znajomymi, rodziną, często organizują BBQ (czyli taki nasz polski grill) w szeroko dostępnych publicznych parkach, uprawiają sporty, nie tylko wodne. Fajne jest to, że jak ktoś łowi kalmary z molo na wędkę (my też próbujemy), to nie robi tego mężczyzna w starszym wieku, ale cała rodzina, nie wyłączając kobiet. Jak są ludzie na plaży, to nie polega to tylko na leżeniu plackiem, bo jest za dużo ciekawych aktywności dookoła, np. nurkowanie z fajką, bodyboarding. Życie różni się przede wszystkim tym, że Australia nie jest tak gęsto zaludniona jak Europa, więc piękne plaże, czy parki narodowe są relatywnie relaksujące i dzikie. Kultura i historia w Australii nie jest tak rozwinięta jak w Europie, więc jeśli ktoś jest fanem (wybrednym) życia miejskiego, robienia zakupów, czy chodzenia do teatru, to powinien raczej pomyśleć o Londynie czy Paryżu. I właśnie dlatego uważam, że Australia jest dobra do wychowywania dzieci, bo promuje korzystanie z tego, co oferuje natura, a nie tylko sztuczne wytwory człowieka. Rodziny australijskie są 2-4 dzietne, choć często mamy decydują się bardzo późno na dziecko, stąd coraz liczniejsze są modele 2+1. Ale również adopcja nie jest tematem tabu. Jak wychowuje się tu dzieci? Ludzie są wyluzowani i akceptujący naturalne zachowania dzieci, więc nie jest to podejście zbyt restrykcyjne, ale też często zależy to od rodziny, pamiętajmy, że to kraj wielokulturowy.  Często mamy robią sobie przerwę w pracy na czas wychowywania małych dzieci, jednak nie każdą rodzinę na to stać.


A Ty jesteś mamą pracującą czy nie? Z wyboru czy z konieczności?

To pytanie zawsze jest dla mnie podchwytliwe, bo często mówię, że nie pracuję, a w rzeczywistości jednak to robię. Ponieważ od początku pojawienia się pierwszego dziecka przedkładałam rodzinę nad pracę zawodową, to jest ona dla mnie dodatkiem, a nie priorytetem. Zatem tak, pracuję. Ale jest to mały wymiar godzinowy, zawsze elastycznie łączę to z byciem z dziećmi i niestety przekłada się to na finanse :) Ma też znaczenie fakt, że opieka nad małymi dziećmi jest bardzo kosztowna. Z wyboru nie przestałam ani na chwilę mieć kontaktu z zawodem, bo marna ze mnie zawodowa „housewife”i obce jest mi „poświęcanie się dla dzieci”. Nikomu to nie służy.


Co jest dla Was ważne w wychowaniu Waszych dzieci? Czy jest coś co jakoś szczególnie starasz się im przekazać?

Jak każdy rodzic chcę, aby moje dzieci były przede wszystkim szczęśliwe i nabyły takich umiejętności, aby samodzielnie radzić sobie w życiu. Oprócz przekazywania ważnych dla mnie i mojego męża wartości (otwartość, uczciwość, pewien kręgosłup moralny), chcę, aby moje dzieci uniknęły tych negatywów, które ja pamiętam z dzieciństwa i młodości. Na szczęście system edukacyjny w Australii i otoczenie sprzyja budowania poczucia własnej wartości i promuje wzmacnianie indywidualnych uzdolnień. Wychowywanie dzieci poza krajem jest bardziej wymagające (bez rodziny, z bardziej skomplikowanym sposobem przekazywania wartości i poczucia tożsamości), ale jest to ogromny bonus, bo możesz na nowo stworzyć standardy i wybierać to, co uważasz za najlepsze z obu środowisk.

Czy dostrzegasz jakąś różnicę w sposobie w jaki zajmujesz się swoim młodszym i starszym synem?

Z drugim dzieckiem jest z reguły łatwiej, bo eksperymentujesz na pierwszym :) Trudniejsze jest jednak to, że masz dla niego mniej czasu i uwagi (niestety umysł po ciąży się raczej „kurczy” niż rozrasta :P), a przede wszystkim nie jest już możliwe dowolne organizowanie czasu, czy ograniczanie nieodpowiednich dla wieku rzeczy takich jak jedzenie, bajki, zabawki itp. Dlaczego? Bo młodsze domaga się wszystkiego co ma starsze rodzeństwo. 


Twój starszy syn chodzi już do szkoły, czy jest coś szczególnego w systemie szkolnictwa w Australii? Coś co Ci się jakoś szczególnie podoba, albo nie podoba?

Syn jest w odpowiedniku „zerówki”, taki rok przed I klasą, ale jest już „school boy” :) Lubię mundurki, zdobywanie wiedzy przez zabawę, inny sposób uczenia czytania, nieoceniania i nie porównywania dzieci. Bardzo podoba mi się skupianie na indywidualnym poziomie danego dziecka a nie dawanie „niskich stopni” bo jest gorszy. Lubię też otwartość i dostępność nauczycieli. Zobaczę z czasem, czy będą obszary w których będzie nam zależało na „doszkoleniu” syna, bo pewne aspekty wiedzy czuję, że będą pomijane w szkole (inne podejście, nie oznacza gorsze).

Co jest wg Ciebie najtrudniejsze w byciu mamą w Australii?

Przyroda w Australii jest dziksza i rodzinne wyprawy na tzw. Outback (odelglejsze rejony) wymaga pewnych przygotowań. Trzeba też pamiętać o typowych niebezpieczeństwach i groźnych stworzeniach. To wszystko kwestia przyzwyczajenia, tak jak należy się przyzwyczaić do odległości. Australia jest rozmiaru całej Europy, więc to nie jest tak, że sobie jeździsz gdzie chcesz. W wielu krajach rozwiniętych opieka nad dzieckiem jest droga (żłobek czy opiekunka). I niestety w Australii nie jest inaczej. Kto ma rodzinę chętną do pomocy nad dziećmi zawsze ma w tej kwestii łatwiej. W naszym przypadku odwiedziny rodziny, to wyprawa na cały miesiąc, bo na krócej nie opłaca się wybierać do Europy (podróż w jedną stronę to min. 26 godzin), dla niektórych to prawdziwy dramat. My planujemy latać co jakieś 5 lat...

Mówiłaś, że Twoi synowie urodzili się w Irlandii. Jak tam wyglądała opieka nad ciężarną a potem opieka okołoporodowa?

Tak, rodziłam w Irlandii i opieka tam jest świetna. Nie opłaca się nawet korzystać z prywatnego ubezpieczenia, bo w publicznym szpitalu przy niezagrożonej ciąży jest wystarczająco dobrze. I nie trzeba dopłacać do niczego. W krajach anglosaskich jest ten sam system: nie biega się do ginekologa na wizyty, ale ma się plan naprzemiennych wizyt u lekarza ogólnego i w szpitalu. A porodem naturalnym zajmują się położne o ile nie pojawiają się komplikacje. Ja oba porody wspominam “miło”, bo były szybkie, a chłopcy zdrowi. Obecność ojca przy porodzie jest naturalna i oczekiwana, a zanim zostaje odcięta pępowina dziecko przytula matka. Niemowlę myje się dopiero w domu lub tuż przed powrotem do domu, jeśli dany szpital robi takie “pokazowe kąpiele” dla pierworódek. Zamiast jednorazowych chusteczek promuje się często waciki i wodę do wycierania pupy. Wiele się różni w zależności od szpitala, ale to jest faktem nawet tu, w Australii. Jednak generalnie jest to minimum badań i ingerencji -  2-3 usg, preferowanie porodu naturalnego, ale nie robienie problemu z cesarką. Oferowanie wszelkich możliwych środków przeciwbólowych, różnych pozycji i udogodnień  przy porodzie. Kobiety raczej rodzą w szpitalu.

Jak w Australii  wygląda opieka socjalna nad rodzinami  z dziećmi?

Istnieje system dopłat do child care (zarejestrowane ośrodki i domowe przedszkola), które nieco łagodzą wysokie ceny (np. $100 za dzień to norma...). Rodziny z dziećmi otrzymują też Family Allowance. Wszystko jest uzależnione od dochodów i sytuacji rodziny. W wielu sferach rodziny z dziećmi mogą liczyć na pewne ulgi (np. wiele usług medycznych jest refundowanych). Trudno to wszystko zliczyć, możliwe, że o wielu udogodnieniach nie wiem albo ich nie zauważam. Dla mnie jednak kluczowy jest koszt powrotu matki do pracy (z jednym lub więcej dzieci) i niestety w obu krajach (Irlandia i Australia) nie jest to łatwa sprawa.

Jak to jest ze spaniem z dziećmi? W Australii Przyjęte jest że dzieci śpią w swoim łóżeczku, w swoim pokoju, w łóżku rodziców? Jak to jest u Was?

Jest różnie, nikt się nie burzy na spanie z dziećmi, to Twój wybór. U nas, nawet jeśli chcielibyśmy wykurzyć chłopaków z łóżka, to wracają jak bumerangi. O różnych porach, z reguły z powodu koszmaru :)

Wózek, czy chusta? Po co chętniej sięgają kobiety? Jak to było u Was i dlaczego?

Wózek to podstawa, ale w zależności od trybu życia i podejścia do kangurowania, z różnym natężeniem rodzice używają nosidełek lub chust.

Pieluszki jedno- czy wielorazowe? Jak to było u Was i dlaczego?

W Irlandii chyba popularniejsze niż w Australii są pieluszki wielorazowe. Może z powodu przekonania o konieczności oszczędzania wody w Australii, a wielorazowe pieluchy przecież trzeba prać. W Irlandii do 2014 woda była za darmo :P. Niemniej jednak tutaj, w Australii spotkałam sporo mam używających pieluszek wielorazowych. Nawet polska firma Milovia jest tutaj coraz bardziej znana. Jedni wybierają wygodę lub nie interesują się tematem, inni świadomie wybierają pieluszki naturalne. Ja mam porównanie bo ze starszym synem używalśmy jednorazowych, a z drugim niezmiennie królują wielorazowe (są śliczne!). Jedno drugiego nie wyklucza, ale ja jednak stawiam na wielorazowe. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie dziecka, potem liczy się ekologia (i tak piorę – pieluchy do dodatek), a na końcu oszczędności. W każdym razie szczerze polecam :)

Jak jest z karmieniem piersią?

W Irlandii powoli wraca moda na karmienie piersią (głównie Polki karmią). W Australii większość kobiet które znam jeśli nie karmiła to dlatego, że nie mogła. Reszta karmi ale tylko do 6 miesiąca lub krócej. Karmienie publiczne nie jest dużym problemem, są też specjalne miejsca do tego przeznaczone. No i wiadomo, wszędzie trafią się tacy, którym widok karmiącej matki (nie ważne jak okrytej) będzie przeszkadzał. A u nas? Starszego syna karmiłam do 10 miesiąca, młodszego do 13-tego.

Co ze smoczkami?

Używa się, nie pochwala, ale uważa za konieczne czasem? Nie interesuje mnie ten temat, to kwestia wyboru i czy dziecko chce wziąć smoczek czy nie. Ja nie zużyłam za dużo smoczków...

Żłobki, opiekunki, babcie? Co jest preferowane? Od jakiego wieku dziecka?

Wszystko co się da i co jest dostępne:) Od 4 miesiąca życia dziecka do wieku szkolnego.  Przedszkole w wieku około 4 lat, szkoła od 5-6 roku życia. Często babcie są niedostępne, bo mieszkają np. w innym stanie. Ludzie w Australii są bardzo mobilni i nie płaczą przy sprzedaży domu. Kiedy trzeba po prostu kupują inny w innym miejscu...

A szczepienia? Są obowiązkowe? Jaki jest system szczepień?

Szczepienia w obu krajach teoretycznie nie są obowiązkowe, w sensie możesz zdecydować, że nie chcesz szczepić, ale ma to swoje konsekwencje. W Irlandii były to listy od HSE, nie wiem jak potem wygląda kwestia zapisu do przedszkola. W Australii, jeśli nie ma się aktualnego szczepienia w systemie, który jest zintegrowany (zdrowotny, socjalny, podatkowy), to po prostu nie ma dopłat do Child Care. My szczepiliśmy, ale opóźniając ile się dało. W efekcie przeprowadzek część szczepień nam odpadła, bo systemy szczepień różnią się między krajami, a nawet między stanami w Australii.

Czy jest jeszcze coś o co powinnam Cię zapytać?  Może jest coś co wydaje Ci się w Waszej sytuacji szczególnie ważne albo ciekawe?

Może o społeczeństwo wielokulturowe? Australia to kraj zbudowany przez emigrantów, więc nie czujemy się tu obco będąc Polakami. Nie nosimy łatek “sprzątaczka/pracownik fizyczny”, jak to niestety bywa w niektórych krajach europejskich, gdzie masowo Polacy emigrują i często niestety wykonują prace poniżej kwalifikacji. Normalne jest to, że mamy korzenie inne niż anglosaskie. Dlatego też dzieci mogą mieć łatwiej niż w innych krajach, bo o ile chcą, to swobodnie mogą pielęgnować swój język i kulturę. Jednak to, co dla mnie jest istotne, to szacunek dla kraju w którym się mieszka. Nasze dzieci będą Australijczykami o polskim pochodzeniu, urodzonymi w Irlandii, mam nadzieję, płynnie mówiącymi po polsku, zainteresowanymi swoim pochodzeniem, ale też otwartymi na inne kultury. Nasi znajomi są z Chin, Indii, wielu jest też Australijczyków o różnym pochodzeniu (włoskie, irlandzkie itd.). 

Według mnie udana emigracja, zwłaszcza dzieci, to otwartość na inność, szacunek do tej inności i przede wszystkim dystans do siebie. Takie warunki o wiele trudniej uzyskać w społeczeństwie relatywnie monokulturowym jakim jest Polska.
 
I jeszcze na koniec taki obrazek: 

O ile ja pamiętam, jako 5-latka malowałam w przedszkolu góry, krowy, psy, drzewa i kwiaty. Z kolei mój 5-letni syn maluje i zna przedziwne stworzenia morskie (przynajmniej 5 rodzajów rekinów). Dla niego najpopularniejszym zwierzęciem jest kangur i koala, a na zajęciach w przedszkolu robili papierowe redbacki (groźne i bardzo popularne małe pająki z czerwonym znakiem na odwłoku)...

Dzięki za rozmowę :)

Moją dzisiejszą rozmówczynię znajdziesz na profilu facebook: Psycholog w Australii - życie na emigracji

Wszystkie opublikowane w poście zdjęcia są własnością mojej rozmówczyni (jakie to dziwne słowo jest :), ich wykorzystanie bez zgody właścicielki jest zabronione.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz