poniedziałek, 6 lipca 2015

Kaleka czy niepełnosprawny?

W dzisiejszym (czyli poniedziałkowym) głównym wydaniu Wiadomości był reportaż o mężczyźnie, który walczy o odszkodowanie od koncernu farmaceutycznego. Jego mama brała w ciąży lek - Talidomid, który w latach 50-tych i na początku 60-tych ubiegłego wieku był powszechnie stosowany przy nudnościach.  Również u kobiet w ciąży. Niestety koncern dopuścił lek bez testów i w wyniku jego przyjmowania urodziło się ileś tam tysięcy dzieci ze zniekształconymi kończynami, bez organów wewnętrznych itp. Lek szybko został wycofany, ale konsekwencje jego działania do dziś są boleśnie odczuwane przez te tysiące skrzywdzonych nim ludzi.

Bardzo dobrze że ten temat w Wiadomościach się pojawił.

Ale bardzo niedobrze, że w reportażu osoba niepełnosprawna określona została jako "kaleka". I to aż dwa razy.  W głównym wydaniu najczęściej oglądanego serwisu informacyjnego, który pewnie oglądało kilka milionów widzów... Myślałam że to określenie wyszło już z obiegu...

 Niestety słowo "kaleka" ma wydźwięk bardo negatywny i przez osoby niepełnosprawne często odbierane jest jako obraźliwe. Ja sama mam do tego bardzo osobisty stosunek. Mój tata nie ma dłoni i naprawdę nie chciałabym żeby ktoś nazywał go z tego powodu "kaleką".

Poza tym język w dużym stopniu kształtuje nasze postawy.... To tak jakby wobec osoby z otyłością użyć określenia "grubas"... Grubasa trudniej lubić i szanować niż kogoś kto boryka się z problemem otyłości, niezależnie od tego jakie jest tej otyłości podłoże. Tak samo trudniej lubić kalekę, żydka, ciapatego czy pedzia... Hm... Zdaje się że to właśnie "pedziem" koledzy nazywali chłopca który kilka dni temu popełnił samobójstwo. I to nazywali go tak również po jego śmierci... Mówili też coś o gnębieniu i zdychaniu... To nie jest język którego używa się wobec osoby homoseksualnej... Ale wobec "pedzia" to chyba już jakoś łatwiej...

Pewnie, nasze postawy wobec ludzi którzy w jakimś aspekcie są inni niż my kształtują się pod wpływem bardzo wielu czynników. Język jest tylko jednym z nich. Tylko albo aż... Bo nie ma wątpliwości, że to jakiego używamy języka ma ogromny wpływ na nasze zachowanie i sposób w jaki tych ludzi postrzegamy. To może być większy do tych osób dystans i w związku z tym mniejsza skłonność do udzielenia pomocy, ale także niechęć i nienawiść, a stąd już prosta droga do przemocy. Zarówno fizycznej jak i psychicznej. 

Uważajcie więc na to jakich określeń używacie wobec ludzi. Możecie nawet nie zauważyć jak bardzo może to wpływać na Wasz stosunek do nich. A jeśli jesteście rodzicami to wiedzcie też, że dokładnie tego samego uczą się od was Wasze dzieci... Tak samo być może jak nauczyli się koledzy chłopca zwanego przez nich "pedziem"...

Aha. Jeszcze jedno. Zamiast "kaleka" można uży określeń: "osoba niepełnosprawna", "niepełnosprawny", albo "osoba z niepełnosprawnością".

3 komentarze:

  1. Ważny, bardzo ważny głos w sprawie. I oby takich więcej. Językiem można bardzo zranić, czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy, jak bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że ludzie czasem bagatelizują sprawę mówiąc że "to tylko słowa". Masz rację, to co mówimy może ranić. Na szczęście słowa mogą też być źródłem nadziei, dawać ukojenie, nawet leczyć. Sama zresztą wiesz :) To od nas zależy jak wykorzystamy to potężne narzędzie jakim jest język.

      Usuń
  2. Racja i to święta�� Kiedyś było to słowo bez tego nacechowania i u staruszków (osób w wieku podeszłym�� ono nie razi tak jak u tych,co o język powinni bardzo dbać.Ale jest wiele słów,jak np."Murzyn", które dla mnie brzmią dobrze i nie budzą złych skojarzeń,a nowe pokolenie uczy się,że to obraźliwe,bo ileś tam już powiedzonek o "Murzynach" krąży.Ale o policjantach też i nie zmieniamy im nazwy��

    OdpowiedzUsuń