piątek, 30 stycznia 2015

I to NAPRAWDĘ może się zdarzyć!



Ostatnio był wpis o zasypianiu w łóżeczku, a wydarzenia wczorajszego dnia każą mi dziś dopisać drugą część tej historii. Bo owszem, synek zasypia w łóżeczku, nie tylko w ciągu dnia, wieczorem też. Ale budzi się często w naszym łóżku, a ma dopiero pięć miesięcy, więc sam raczej nie przechodzi… :)
Pamiętam że w ciąży, a nawet jeszcze przez kilka tygodni po porodzie oboje zarzekaliśmy się z Sz, że „Spanie z dzieckiem absolutnie nie. Absolutnie. Dziecko ma swoje łóżko, rodzice swoje, absolutnie nie.” 

A jednak tak :)

Nie znam rzetelnych badań na temat tego, czy ta stosowana przez rodziców praktyka pomaga dziecku czy mu szkodzi. W literaturze zwolenników dzielenia łóżka przez rodziców i dziecko jest chyba tyle samo co przeciwników. Ja mogę powiedzieć jak to wygląda z perspektywy praktykującej mamy. 

Po pierwsze karmienie nocą jest na leżąco jest o wiele wygodniejsze, szczególnie dla karmiącej bo nie jest to wtedy takie męczące.  Po drugie nie ma nic przyjemniejszego niż przytulić do siebie takie małe ciepłe ciałko. I to bardzo odpowiada chyba i karmionemu i karmiącej. Najprzyjemniej ma ten kto śpi w środku. Wiem co mówię bo tym kimś najczęściej jestem ja.  Wtedy mama przytula synka, tata przytula mamę i wszyscy są zadowoleni (ja na pewno :))

Są też wady. Bo ten kto śpi w środku jest najbardziej obolały. Tym kimś też jestem niestety ja. 
A oprócz tego (i to NAPRAWDĘ  może się zdarzyć) dziecko może spaść z łóżka. Nam się to właśnie wczoraj przytrafiło. Na szczęście łóżko jest niskie i nic się nie stało ale na początku wszyscy byli przerażeni. Tak właśnie czasem wygląda proza życia.

Z tych nocnych przeprowadzek Tymka do naszego łóżka pewnie nie zrezygnujemy. Szczerze mówiąc czasem nawet nie pamiętam kto i kiedy go przetransportował.  

Mam nadzieję, że taka sytuacja nigdy więcej już nam się nie przytrafi. Ale miękki dywan na pewno sobie sprawimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz