Tymek skończył sześć miesięcy. Dla mnie te pół roku to jest jakiś przełom rozwojowy. U nas same nowości. Synek zaczął siedzieć i obracać się z brzucha na plecy. Ale jeszcze większe zmiany dzieją się teraz w jego małej głowie. Grzeczny bobas, który z radością przyjmował każdą proponowaną przez mamę atrakcję, włącznie z leżeniem na dywanie kiedy ta musiała coś zrobić, stał się WSZYSTKOCHCĄCYM i WSZĘDZIECHCĄCYM wiercipiętą. Na dodatek coraz cięższym :) Co za człowiek. Nie usiedzi. Tu chce, tam chce, to chce, tamto chce, chce tak, a nie tak. Oczywiście mama albo tata stanowią darmowe źródło transportu we wszystkich tych sytuacjach. A najważniejsza rzecz z tych wszystkich –
NIE CHCĘ TEGO. CHCĘ TO
Wcześniej przedmiot
którego nie chciałam dawać mojemu synkowi po prostu chował się dyskretnie za
moimi plecami i nie było problemu. Teraz nie ma tak łatwo. Obiekt
zainteresowania znika z oczu ale w głowie pozostaje ten zamysł –
DOTKNĄC I ZAŚLINIĆ WŁAŚNIE TĄ RZECZ
I jeśli mama nie trzyma
się zasady, że niektórych przedmiotów bobasowi po prostu nie daje, to cel dziecka
zostaje osiągnięty. W ten sposób swój żywot zakończył stary, wysłużony, ale
jakże ukochany przeze mnie telefon komórkowy.
Dopiero w wieku około 4-8 miesięcy maluch zaczyna
poszukiwać przedmiotu który zniknął i właśnie w tym
miejscu jesteśmy teraz my. Oczywiście synek nie jest jeszcze w stanie
skutecznie odnaleźć zabawki za moimi plecami. Może co najwyżej wiedzieć gdzie się
schowała i tam patrzeć, choć i to nie zawsze. Ale z tego że była i znikła, a on
chciałby żeby ciągle była, już doskonale zdaje sobie sprawę i wyraźnie daje o
tym znać :)
W tym początkowym etapie nabywania wiedzy o stałości
przedmiotów sposób myślenia dzieci charakteryzuje się wieloma ciekawymi
ograniczeniami. Np. bobas zaczyna szukać przedmiotu wtedy kiedy jest on
ukryty tylko częściowo, ale nie wtedy gdy został schowany całkowicie. Może też
być tak, że podjęcie poszukiwań zależeć będzie od tego co spowodowało
jego zniknięcie. Jeśli dziecko samo zrzuciło go na podłogę będzie go tam
szukać, ale jeśli został on zrzucony przez kogoś innego, podjęcie poszukiwań
będzie o wiele mniej prawdopodobne.
Można więc wnioskować, że wiedza o otaczającym świecie w dalszym ciągu zależy na tym etapie od działań wykonywanych na nim przez dziecko. Stąd tak ważne jest stworzenie maluchowi warunków do swobodnego eksperymentowania ze wszystkim co go otacza. Ani zostawienie go samemu sobie, ani zajmowanie mu swoją skromną rodzicielską osobą każdej chwili nie jest tutaj dobrym rozwiązaniem.
Wiedza o stałości przedmiotów będzie się u Tymka coraz bardziej doskonalić. Dopiero w wieku 8-12 miesięcy będzie on w stanie prowadzić inteligentne i systematyczne poszukiwania zaginionego przedmiotu. No chyba że będzie kilka potencjalnych miejsc ukrycia. Wtedy pojawią się nowe problemy do rozwiązania.
Po prostu uczenie to niekończący się proces, który u każdego dziecka przebiega w jego własnym, niepowtarzalnym tempie.
Można więc wnioskować, że wiedza o otaczającym świecie w dalszym ciągu zależy na tym etapie od działań wykonywanych na nim przez dziecko. Stąd tak ważne jest stworzenie maluchowi warunków do swobodnego eksperymentowania ze wszystkim co go otacza. Ani zostawienie go samemu sobie, ani zajmowanie mu swoją skromną rodzicielską osobą każdej chwili nie jest tutaj dobrym rozwiązaniem.
Wiedza o stałości przedmiotów będzie się u Tymka coraz bardziej doskonalić. Dopiero w wieku 8-12 miesięcy będzie on w stanie prowadzić inteligentne i systematyczne poszukiwania zaginionego przedmiotu. No chyba że będzie kilka potencjalnych miejsc ukrycia. Wtedy pojawią się nowe problemy do rozwiązania.
Po prostu uczenie to niekończący się proces, który u każdego dziecka przebiega w jego własnym, niepowtarzalnym tempie.
Ale ale. Na tym nowości się nie kończą. Synek w ciągu
dnia coraz mniej śpi. Do tej pory dziecko raczej lubiło się wyspać, drzemki
były częste i długie. Ach… :) Mogłam sobie wszystko robić spokojnie, bez pospiechu, z przerwami. I tak był czas na chwilkę leżakowania. Zresztą nawet jeśli z czymś nie zdążyłam, miałam tę świadomość, że przecież mogę skończyć później. W końcu moje spokojne
dziecko, poleży sobie na dywanie i pobawi się samo. Ten stan zaczyna odchodzić w niebyt. Synek leży
dopóki nie ujrzy na horyzoncie, poza zasięgiem swoich rąk, jakiejś ciekawej
rzeczy której zapragnie dotknąć już teraz. Pragnienie to pojawia się zwykle
dość szybko. Albo dopóki nie uzna że musi trochę pomyśleć. A najlepiej myśli mu
się ostatnio w podskokach. Mogę chociaż biceps poćwiczyć… :)
Zaczynam więc nieco przyspieszać obroty i
rezygnować ze swoich małych rodzicielskich przywilejów takich jak leżenie do
góry brzuchem, czy buszowanie po
internecie. Zastępują je takie prozaiczne czynności jak jedzenie śniadania, czy
opanowywanie bałaganu. Teraz często jeszcze zanim się ogarnę, dziecko już daje
znać, że jest wyspane i czeka. Tyle przecież spraw ma do załatwienia i tyle
rzeczy do obślinienia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz