niedziela, 6 grudnia 2015

#bliskopad. Ostatki

Koniec listopada przyszedł w tym roku niesamowicie szybko.  Skończył się też #bliskopad.

Co nam dał udział w tym przedsięwzięciu?

Trochę bałaganu, dużo fajnych zdjęć i całą masę niesamowitych momentów, w których zupełnie niepostrzeżenie wkradała się do naszego domu świetna zabawa. Niesamowite było to, że kiedy zaczynałam coś robić, to synek (a często też i Sz) po chwili mieli ochotę do mnie dołączyć. Często z tych małych zabaw robił się naprawdę super czas.
Dla mnie samej najcenniejsze było to, że doświadczyłam ile fajnych rzeczy może się zadziać w domu kiedy chce się zrobić coś razem.

W takiej zabawie naprawdę jest moc :) Moc bliskości można rzec :)

#bliskopadowe zabawy pewnie zostaną z nami na dłużej :)

A tak było przez kilka ostatnich dni :)

Dwudziesty drugi dzień. Kolorowe Kredki.

U nas kredki służą głównie do wkładania do buzi póki co :) Takie czasy :) Ale kredki mamy i często ich używamy. Tym razem wkładaliśmy je do pudełka...


... potem ich w tym pudełku szukaliśmy...


i trochę nimi mazaliśmy.


W międzyczasie były  oczywiście pogonie za kredką. To znaczy za Tymkiem w sumie. Ciągle się dziwię ile się może się zmieścić w tej małej buzi :)

Dwudziesty trzeci dzień. Turlanki.

My tę czynność nazywamy jargoleniem i bardzo, ale to bardzo lubimy to robić. I Tymek, i mama, i tata chyba też :) A ja to już po prostu to uwielbiam :) Zdarza się to w związku z tym kilka razy w ciągu dnia. Co najmniej :) Pocieranie, gilganie, turlanie, podgryzanie, wspinanie po rodzicach... a przy tym mnóstwo śmiechu i jeszcze więcej przyjemności :)

Na potrzeby fotografii tym razem było dostojnie i statecznie :)


Oczywiście jedzenie to też dobra okazja, żeby się nieco poprzytulać :)


A w związku z tym, że babcia przyjechała w odwiedziny, to ona też się załapała :)


Dwudziesty czwarty dzień. Zabawa w chowanego.

Najczęściej za tą firanką chowa się Tymek. Ale tym razem to on szukał :)

Najpierw babci...

 ... a potem mamy :)


Dwudziesty piąty dzień. Dzień pluszowego misia.

Tymko bardzo lubi się przytulać do pluszaków, bardzo lubię na niego wtedy patrzeć :) Z okazji tego dnia wyciągnęliśmy więc wszystkie nasze pluszaki. Najpierw je wszystkie przekładał, przerzucał i oglądał...

... potem tulił Misia Krzysia. Ostatnio to jego ulubiony :)


 Potem jeszcze przekładaliśmy wszystkie pluszaki do pudła...


 A na koniec do pudła wszedł również Tymek :) Z pomocą mamy ma się rozumieć :)


Dwudziesty szósty dzień. Poszukiwacze skarbu.

Tymek zajada się ostatnio pomarańczami, więc nasz skarb to były właśnie pomarańcze. Plus cynamonka, którą, muszę się pochwalić, osobiście upiekłam ;)

Najpierw roznosiliśmy te skarby po różnych zakątkach domu...


 ... a potem ich szukaliśmy. :) Z niewielką moją pomocą udało się odszukać wszystkie nasze skarby :)




Oczywiście Tymek nie przegapił okazji, żeby wejść do pojemnika na pościel :) Potem długo jeszcze w tym pojemniku siedział i zajadał  pomarańcze :)




 Dwudziesty siódmy dzień. Karton. I co dalej?

Kilka dni wcześniej dostaliśmy naszą przesyłkę z pampersami zamówionymi przez internet. Kiedy zobaczyłam wielkie solidne pudło od razu wiedziałam, że na coś na pewno się nam przyda :)

Była więc paczka dla taty, jeżdżenie po domu, chowanie się w pudle i wrzucanie do niego pluszaków. Na koniec postanowiliśmy zrobić z niego sorter.

Było to dla mnie dość karkołomne zadanie, bo otwory wycinałam ostrym nożykiem, a Tymek oczywiście chciał we wszystkim uczestniczyć. Potrzebne było więc kilka podejść, ale udało się. Synek pomagał na zewnątrz...


... i w środku :)


Przy wykańczaniu też pomagał :)


Sorter okazał się strzałem w dziesiątkę. Wszystkie możliwe pojemniki lądowały w pudle przez kilka następnych dni. Naprawdę bardzo Wam polecam zrobienie takiej zabawki :)



To co zostało po wycięciu otworów też wykorzystaliśmy, ale o tym za chwilę :)

Dwudziesty ósmy dzień. Domowy teatr.

Kartonowe krążki, które zostały nam z naszego MEGA sortera wykorzystaliśmy na zrobienie aktorów do naszego teatrzyku.

Tak wyglądali kiedy się cieszyli...


 ... a tak kiedy byli smutni.

Raczej nie spodziewałam się, że Tymek jakoś szczególnie będzie zainteresowany tymi tekturowymi kukiełkami. A on pół godziny!

Z pomocą babci kukiełki tańczyły rock and rolla, bo w radiu akurat puszczali taki fajny rock and rollowy kawałek, razem z nimi tańczył też Tymek :)


Dawały sobie też buziaki i traciły głowy (i to dosłownie).


Świetna zabawa, kto by się spodziewał :)

Dwudziesty dziewiąty dzień. Rodzinna fotografia.

Portret rodzinny robiliśmy na spacerze. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, ale ostatecznie zwyciężyło to :) Nie na nim mnie co prawda, ale widać z jakim zapałem rodzina mnie poszukuje ;)



Trzydziesty dzień. Uroczysty posiłek.

Bardzo lubię wspólne posiłki. Pisałam o tym TUTAJ. Tym razem było tak :) Jak zawsze zresztą :)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz