poniedziałek, 2 listopada 2015

Niedzielny poranek


Jest niedzielny poranek. Dzień Wszystkich Świętych. Siedzimy przy stole, akurat zabieramy się do śniadania, choć już trochę za późno na śniadanie. Szymon twierdzi, że jedną z rzeczy której nauczył się będąc ze mną jest spóźnianie się :) Tak, przyznaję z pokorą, mogło tak być. Taki mój osobisty wkład w nasze małżeństwo :)

Bardzo lubię te śniadania w niedzielę rano. Kładziemy na stole różne rzeczy, tak żeby każdy mógł wybrać to na co ma ochotę. Latem często przenosiliśmy się do ogródka, puszczamy muzykę, czasem wyciągamy filiżanki. Takie drobnostki, które pomagają budować świąteczną atmosferę.

No więc jemy to śniadanie. Przez okno świeci słońce. W radiu grają akurat jakąś miłą dla ucha piosenkę. O czymś tam rozmawiamy, śmiejemy się, bo Tymek z mozołem wpycha sobie do ust łyżkę z jedzeniem. Cieszymy się tym, bo coraz lepiej mu wychodzi ta trudna sztuka.

Patrzę tak na nich, na to słońce które świeci na stół i nie mogę uwierzyć. To naprawdę jestem ja? To ja tu siedzę z rodziną?

Tak, tak, to naprawdę jestem ja. Ta sama, a jednak trochę inna. Jakby bardziej spełniona? odnaleziona? Szczęśliwa.

Szymon się oczywiście śmieje kiedy mu o tym mówię, ale wydaje mi się, że w tym śmiechu jest jednak odrobina zrozumienia :)

Dziś dzień Wszystkich Świętych. To jest święto tych, którzy kochali Boga całym sobą. Nie wyobrażam sobie żeby bez tej miłości mogli tak bez reszty Mu zaufać. Ale to chyba przede wszystkim święto tych, którzy Jemu pozwolili się kochać.

Ja tę Miłość najbardziej czuję tutaj. Przy tym stole.

2 komentarze:

  1. U nas odwrotnie - to mój mąż jest wiecznie spóźniony, a ja wszystko muszę robić punktualnie, albo przed czasem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudia wierzę, że to bywa dla Ciebie frustrujące. Nie wiem co by było gdyby nie to, że mój mąż jest w takich sytuacjach bardzo wyrozumiały :)

      Usuń