poniedziałek, 16 listopada 2015

#bliskopad. Drugi tydzień

Wow, kolejny tydzień listopada za nami. Ale szybko minął. Nie wierzę.

My dalej poprawiamy sobie humor #bliskopadowymi zabawami :)

Sami zobaczcie :)

Ósmy dzień. Spacer inny niż wszystkie.

Na ten spacer poszliśmy do naszego lasku. Zwykle Tymek ma swój pomysł na to w którą iść stronę. Ja idę przed siebie, a on się odwraca i idzie w przeciwnym kierunku. Szanuję w nim tę potrzebę niezależności, ale czasem zależy mi żeby jednak iść właśnie tu a nie tam. Tym razem zamiast biegać za nim i nawracać go na moją wizję spaceru po prostu przysiadłam na górce i czekałam.

Przez większość czasu dziarsko szedł w moją stronę....





... Z przerwami na zbieranie kamieni, które zwykle wpycha do buzi :)


Czasem zmieniał zdanie i zawracał...


...  ale doszedł! Co za radość! :)


Dziewiąty dzień. Nasze puzzle.

Dostałam całą torbę gruszek, więc postanowiłam sklecić z nich jakieś ciasto. Padło na tartę.
Tak zwyczajnie robiłabym ją pewnie kiedy Tymek śpi. Syn często pomaga mi w gotowaniu, siedzi na blacie i przekłada warzywa, grzebie w cukrze itd. Ale zagniatanie kruchego ciasta z nim to już jednak wyższa szkoła jazdy i gdyby nie #bliskopad, to pewnie bym się na to nie zdecydowała.

Ale skoro tego dnia mieliśmy składać coś z części...



Mąka była wszędzie. Na mnie, na nim, na podłodze... NAPRAWDE WSZĘDZIE! :)


Tymek pomagał na każdym etapie....


...wszystkiego musiał skosztować... :)


 ....wszystko zobaczyć. Standard :)


Udało się! To dopiero było wyzwanie! :)

Dziesiąty dzień. Niech nam się upiecze!

Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się, że zadanie na następny dzień to właśnie... pieczenie!
A tu nie ma mąki po wczorajszym szaleństwie...
Przejrzałam zapasy i wymyśliłam. Ciasteczka owsiane.
Tym razem w misce.
Znów mogłam liczyć na Tymkowe zaangażowanie...


 ... i mała wpadka... PRZYPALIŁY SIĘ!


Ale i tak zjedliśmy :)

Jedenasty dzień. Barwy narodowe.

My nie mieliśmy swojej flagi, więc zakradliśmy się do sąsiada, żeby zobaczyć co tak powiewa? :)


Dwunasty dzień. Nowy rekord!

Właściwie codziennie zdarzają się rzeczy które wprawiają mnie w zdumienie i mogłabym je uznać za kolejny nowy rekord. Ilość jedzenia która z łyżki trafia do buzi, tempo z jakim Tymek wspina się po schodach, rzucanie piłki, jazda na rowerku...

Tego dnia padło jednak na równoczesne zwisanie ze schoda. Pierwszy raz udało mi się uchwycić moment kiedy Tymek tak perfekcyjnie kogoś naśladuje! :) Kocham :)


Trzynasty dzień. Zabawa światłem.

Od rana zaglądało do nas słońce i ono właśnie zainspirowało nas do tej zabawy.

Najpierw robiliśmy cienie na ścianie...


A potem puszczaliśmy zajączki, które Tymek gonił po ścianie :)


Bardzo przyjemna zabawa i pewnie nie wpadłabym na nią gdyby nie #bliskopadowa inspiracja :)

Czternasty dzień. Bitwa na poduszki.

Jest sobota, więc pośpimy do szóstej ;)

Tata przez cały tydzień wstaje wcześniej niż my, więc w soboty i niedziele zwykle pozwalamy mu pospać trochę dłużej. Ale nie tym razem, bo ja wychodziłam na zajęcia z rodzicami. I tak musiał wstać...

więc postanowiliśmy go trochę dobudzić :)





Do zobaczenia za tydzień :)





1 komentarz: