piątek, 22 stycznia 2016

By mogły dowiedzieć się i nauczyć czego rodzice naprawdę od nich chcą

Życie z dzieckiem wymaga od rodzica ciągłej wrażliwości na jego potrzeby. Nawet jeśli o tym nie myślimy, nawet jeśli w ogóle  nie zdajemy sobie z tego sprawy, ciągle odpowiadamy na potrzeby naszych dzieci.

Kiedy są głodne, zmęczone, kiedy chce im się spać, kiedy potrzebują naszej bliskości, kiedy chcą się z nami bawić, kiedy potrzebują naszej pomocy w robieniu rzeczy które są dla nich trochę za trudne, kiedy potrzebują nas żeby wrócić do równowagi po jakimś nieprzyjemnym dla nich wydarzeniu, kiedy czegoś się boją... Każdego dnia zdarza się cała masa takich sytuacji w których one potrzebują naszej pomocy i obecności a my tą pomoc im dajemy.

Nasza uważność na ich potrzeby i gotowość odpowiadania na nie pozwala im czuć się bezpiecznie i pewnie. Dzięki temu mogą poznawać świat, nawiązywać nowe relacje, podejmować nowe wyzwania, uczyć się jak radzić sobie z tym co jest dla nich trudne.

Ciągle mówimy tak potrzebom naszych dzieci. Problem w tym, że czasem w tym wszystkim zupełnie zapominamy o tym, czego potrzebujemy my - rodzice. I nie chodzi mi tutaj o wygodę, czy święty spokój. Chodzi mi o sprawy, które są ważne dla naszego rozwoju, dobrego samopoczucia i w konsekwencji też tego jacy jesteśmy w relacji do innych ludzi.

Ile jest takich sytuacji w których zgadzam się na coś co chce Tymek, choć tak naprawdę nie ma we mnie na to zgody. Czasem dopiero po pewnym czasie spływa na mnie ta świadomość, że to jest coś, czego po prostu nie chcę, co mnie wkurza i męczy. Czasem to jest ta sama rzecz, która dzień wcześniej sprawiała mi radość. Czasem dopiero moja złość mi to pokazuje.  Że nie chcę tak stać przechylona nad tym stołem bo on akurat wspina się na parapet.  Że nie lubię trzymać go na rękach kiedy kroję warzywa bo krojenie jedną ręką jest niewygodne. Że nie chcę żeby dziś wchodził na schody, choć wczoraj nie miałam nic przeciwko temu. Że nie chcę żeby ciągnął za te sznurki od firanki, bo nie znoszę ich potem od nowa wiązać.

I tu nie chodzi tylko o to, że te rzeczy wymagają ode mnie wysiłku i każą mi wyjść poza strefę mojego komfortu. Jest wiele takich sytuacji w których robię z nim coś co wymaga ode mnie mnóstwa wysiłku. Ale kiedy mam w sobie zgodę na nie, to wszystko jest ok. Robimy wspólne rzeczy, cieszymy się tym, pielęgnujemy naszą wspólną relację.

Tu chodzi o sytuacje, w których moje tak dla jego potrzeb i jego chęci odkrywania świata narusza coś co w tym momencie jest ważne dla mnie - bo potrzebuję odpocząć, bo chcę żeby był bezpieczny, chcę być efektywna w tym co robię. Rzeczy które z jakiegoś powodu mają dla mnie w tym momencie duże znaczenie.

Dlaczego to jest takie trudne? Dlaczego tak ciężko pokazać czasem naszym dzieciom co jest dla nas ważne, czego chcemy, co lubimy, albo czego nie chcemy, czy nie lubimy?

  • Czasem wynika to z tego, że nie potrafimy się sobie przyjrzeć i określić co się dzieje w nas, nam samym jest trudno powiedzieć, czego tak naprawdę chcemy. Łatwiej wtedy odpowiedzialność za to co się dzieje zostawić dziecku. 
  • Czasem wynika to z tego, że unikamy konfliktów i trudnych emocji które mogą się pojawić w relacji z naszymi dziećmi. Towarzyszenie dziecku w trudnych emocjach jest dla nas często bardzo obciążające, często łatwiej w takiej sytuacji się wycofać. 
  • Czasem nie mamy na to siły, albo chęci - wyjaśniać dlaczego tak a nie inaczej, być może powtarzać po raz kolejny, może wstać i podejść do dziecka. Czasem zwyczajnie nam się nie chce. 

Problem w tym, że unikając takich sytuacji w których możemy pokazać dzieciom gdzie leżą nasze osobiste granice, pozbawiamy je możliwości poznania nas takimi jacy jesteśmy naprawdę.

W książce "Twoja kompetentna rodzina" J. Juula jest takie jedno ważne dla mnie zdanie. Ono często ostatnio do mnie wraca (np. kiedy Tymek po raz kolejny wkłada sobie jakiś mały przedmiot do buzi i patrzy na mnie badawczo):

Czasem dzieci z nami nie współdziałają, bo "Rodzice nie poświęcili dzieciom dość czasu, by mogły dowiedzieć się i nauczyć, czego rodzice naprawdę od nich chcą."

No właśnie, pokazać im czego chcemy. A to czasem wymaga ogromnie dużo wysiłku i to właśnie przed tym często uciekamy. To właśnie dlatego często chowamy przed naszymi dziećmi to nasze osobiste chcę.

Jak więc to robić? Jak pokazać dzieciom to co jest dla nas ważne, bez naruszania ich integralności?

Autentyczność
Bądźmy prawdziwi w naszym przekazie. Jeśli na czymś nam zależy to ważne żeby dziecko to usłyszało, zarówno w słowach, jak i w melodii głosu, naszej postawie itd. W tym zawiera się również to byśmy byli szczerzy - sami ze sobą i z naszymi dziećmi. Łatwiej powiedzieć dziecku, że musi iść spać bo jest późno i rano będzie niewyspane, niż powiedzieć mu, że to my potrzebujemy odpoczynku i dlatego chcemy żeby ono poszło spać. Warto przyglądać się sobie i ciągle odpowiadać sobie na pytanie dlaczego chcemy żeby dzieci coś robiły, albo czegoś nie robiły.

Język osobisty
Wyrażajmy się w sposób jak najbardziej osobisty. To pomoże nam mówić o tym co dzieje się w nas, a nie o tym jakie jest, albo jakie ma być nasze dziecko. Podstawy języka osobistego Jesper Juul zamyka w zaledwie kilku zwrotach. Dla mnie te kilka słów to jest niesamowicie pomocna sprawa. Takie proste, a czasem tak trudne... :)

chcę- nie chcę
lubię - lubię
zrobię - nie zrobię


Szacunek do dziecięcych granic i potrzeb 
Dziecięce granice i potrzeby są tak samo ważne jak te nasze. Pamiętając o tym, łatwiej nam szukać rozwiązań, które będą dobre dla obu stron. Bądźmy cierpliwi, dajmy dzieciom czas na to, by uczyły się tego czego od nich oczekujemy. Pozwalajmy im próbować i robić rzeczy po swojemu. Traktujmy je z życzliwością. Stawiajmy relację z nimi na pierwszym miejscu. Niezależnie od tego co robią, czy czego nie robią.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz