A skoro większość czasu spędzamy razem, to i miejsce na Tymkowe zabawki też gdzieś musi się w tej naszej wspólnej przestrzeni znaleźć. Do niedawna tym miejscem był kącik pod schodami. Niestety z reguły panował tam bałagan, mieliśmy w zasadzie tylko jeden kosz na wszystkie zabawki, który siłą rzeczy, po kilku wizytach gości, przestał nam wystarczać. Miejsce jest też słabo oświetlone, więc Tymek raczej rzadko z niego korzystał. Do tego brakowało tam półek i różnych innych akcesoriów, a nie chcieliśmy wydawać pieniędzy na jakieś dodatkowe mebelki, które potem mogłyby nie pasować do mojej wizji urządzania tego prawdziwego Tymkowego pokoju. Mój mąż co nieco o tych moich wizjach już wie ;)
Po lekturze kilku wpisów (tego, tego, tego, tego, tego, tego), i wysłuchaniu tej audycji spojrzałam na problem szerzej i zaczęłam się zastanawiać co mogę zrobić, żeby przystosować nasze otoczenie do potrzeb Tymka. Jest to o tyle ważne, że może pomóc mu w zdobywaniu samodzielności możliwej na jego etapie rozwoju.
Pisałam o tym nieco już wcześniej, możecie zajrzeć do tego wpisu TUTAJ. Tym razem będzie bardziej konkretnie.
Trafiło do mnie kilka myśli, które gdzieś w tych materiałach się przewijały.
- że warto spojrzeć na dziecko jak na gościa, co do którego zależy nam, żeby jak najlepiej czuł się w naszym domu;
- że warto, by dziecko miało łatwy dostęp do wszystkiego z czego może bezpiecznie korzystać.
- że warto zadbać o taką organizację przestrzeni, która ułatwia utrzymanie porządku i wspiera dziecko w nauce odkładania rzeczy na miejsce.
- że ograniczenie liczby zabawek to nie tylko większa łatwość w utrzymaniu porządku ale też lepsze warunki do zabawy dla dziecka.
Bogatsza o nowe spojrzenie przesycone ideą Marii Montesori, znalazłam kilka bardzo prostych rozwiązań, które pomogły nam zorganizować bardziej przyjazną przestrzeń, zarówno dla Tymka, jak i dla nas.
Zabawa
Dzięki temu, że upchnęliśmy nasze książki i przenieśliśmy część papierów z części dolnych półek w salonie, zyskaliśmy trochę łatwo dostępnej przestrzeni na rzeczy Tymka.
Większość zabawek wylądowała w pudle i czeka na swoją kolej. Co kilka tygodni je wymieniamy. Do tej pory zrobiliśmy to raz, ale rzeczywiście zainteresowanie Tymka zabawkami, którymi nie bawił się przez ten czas było o wiele większe, niż gdy miał do nich dostęp bez przerwy.
Książek nie wymieniamy, wszystkie są cały czas dostępne na półce. Kiedy będziemy mieli ich więcej też pewnie zaczniemy ograniczać tutaj ich ilość.
Nasz jedyny kosz na zabawki to teraz dom dla przytulanek. Nie mogło ich zabraknąć bo Tymek bardzo lubi je tarmosić. Obok kosza stoi jeszcze pudło ze skarbami w którym teraz akurat trzymamy domową plastelinę, ale do niedawna chowaliśmy tam szyszki i liście, które zbieraliśmy jesienią.
Dywan podsunęliśmy do półki, dzięki czemu tuż obok niej jest całkiem sporo wygodnego miejsca do zabawy.
Tuż obok jest też taki zwykły niski stolik z którego korzystają wszyscy domownicy, włącznie z Tymkiem, więc prawie cała przestrzeń do zabawy znajduje się w jednym miejscu. Kiedy robimy jakieś bardziej brudzące rzeczy po prostu przenosimy stolik w drugą część salonu, żeby się nam dywan nie pobrudził.
Do stolika dokupiliśmy małe krzesełko (kosztowało 18 zł). Oczywiście wyobrażałam sobie, że synek będzie sobie siedział spokojnie na tym krzesełku i układał klocki, rysował i takie tam inne... :)
Jaaaasne.... :)
Za chwilę będzie o tym jak próbujemy wyjść naprzeciw tej wspinaczkowej potrzebie, ale najpierw dokończę temat przestrzeni do zabawy.
Pod schodami jest teraz więcej miejsca dla huśtawki, którą dodatkowo trochę obniżyliśmy, tak żeby Tymko sam bez problemu mógł na niej usiąść.
Samoobsługa
Dobra, wracamy do krzesełka. Trochę się baliśmy tego krzesełka i Tymka wpinania się po nim. Jest dość lekkie, a przez to mało stabilne. Kupiliśmy więc drewniany podnóżek, który jest dużo solidniejszy. Ma do tego taśmy antypoślizgowe na stopniach, więc super.
Okazał się bardzo pomocny, szczególnie w kuchni, w trakcie gotowania, kiedy Tymek bardzo chce pomagać. Dla mnie to jest wspaniała okazja do oswajania go z tymi wszystkimi kwestiami związanymi z przygotowywaniem jedzenia. Poza tym często zabawa produktami spożywczymi to świetny sposób na stymulację zmysłów i muszę oddzielny wpis na ten temat zrobić, bo to naprawdę jest niesamowita sprawa.
Niestety podnóżek jak na razie jest dla Tymka troszkę za wysoki. Z łatwością potrafi na niego wejść, ale ze schodzeniem ma jeszcze dużą trudność i trzeba po prostu być w pobliżu.
Kolejnym miejscem gdzie nieco przeorganizowaliśmy przestrzeń jest łazienka. Umieściliśmy tam krzesełko, które wymontowaliśmy z niepotrzebnego stolika do jedzenia. Jest dość stabilne więc na razie daje radę. Tymek bardzo lubi bawić się wodą, więc w tym miejscu bardzo chętnie przebywa, szczególnie w czasie kiedy my też korzystamy z umywalki. Bardzo stara się wtedy nas naśladować - myje buzię, chce myć zęby (oczywiście najlepiej szczoteczką z której akurat ktoś korzysta :)).
To jest bardzo dobry sposób na naturalne i płynne wprowadzenie do kwestii higieny osobistej.
Obok krzesełka wisi ręcznik, do którego Tymek ma łatwy dostęp, ale póki co sam z niego nie korzysta. Na razie robimy to razem.
To jest bardzo dobry sposób na naturalne i płynne wprowadzenie do kwestii higieny osobistej.
Obok krzesełka wisi ręcznik, do którego Tymek ma łatwy dostęp, ale póki co sam z niego nie korzysta. Na razie robimy to razem.
Podobnie jest z wieszakiem na kurtki. Zamontowaliśmy go na wysokości Tymka, tak żeby łatwo mógł samodielnie odwiesić swoje rzeczy. Na razie traktuje go jako wielką ciekawostkę i bardziej ma ochotę wszystko z niego ściągać, niż cokolwiek na nim wieszać. Więc my wieszamy, a on ściąga :) Mimo to jestem pewna, że zanim się obejrzymy, nasza pomoc będzie mu coraz mniej potrzebna.
Odpoczynek
Tymek śpi z nami, więc kwestia oddzielnego miejsca do odpoczynku jest na razie odsunięta w bliżej nieokreśloną przyszłość. Korzystamy z samego materaca położonego na podłodze, co pozwala na bezpieczne schodzenie z niego kiedy nie ma nas w pobliżu, albo kiedy jeszcze smacznie śpimy :)
Epilog :)
Mam poczucie, że to zmiany zdecydowanie na plus dla nas wszystkich.
Nasz dom wygląda bardzo podobnie już od ponad 4 lat. Dzieciaki co prawda mają swój pokój, ale wolą bawić się w dużym pokoju w którym najwięcej przebywamy. Zabawki mają dostępne w większości na wysokości swoich rączek, podnóżki, krzesełka i inne sprzęty do wspinania są w każdym pomieszczeniu i nie ma problemu z samodzielnym myciem rączek, sięganiem po jedzenie ze stołu. Niebezpieczne przedmioty i wszystko to, czym można naśmiecić schowane na najwyższych półkach ;)
OdpowiedzUsuńBytność dzieci w naszym życiu trochę wymusza takie zmiany :)
Usuń