poniedziałek, 4 stycznia 2016

Z ich perspektywy


Pewnemu 7-letniemu chłopcu bardzo jest trudno kiedy coś pójdzie nie tak. Mocno go takie sytuacje dotykają i wyraźnie pokazuje to swoim bliskim. Dużo czasu zajmuje mu pogodzenie się z tym co się stało.

Jego rodzice bardzo się wtedy starają żeby dać mu wsparcie i robią co mogą, żeby pomóc mu jak najszybciej poradzić sobie z tą sytuacją.  Powtarzają mu wtedy często, że nie warto się przejmować drobiazgami. To "nie przejmujemy się drobiazgami" stało się już takim dyżurnym opatrunkiem, który stosują, kiedy wydaje im się, że syn za bardzo się przejmuje niektórymi sytuacjami.

Nie bój się
Nie płacz.
W tej chwili przestań się złościć
Nie przejmuj się drobiazgami.

Nasze dzieci ciągle to słyszą. My sami ciągle to słyszymy od naszych bliskich. Często sami do siebie przemawiamy właśnie w ten sposób.

To zadziwiające jak często zaprzeczamy uczuciom. Swoim i bliskich.

Nasze intencje są jak najbardziej szlachetne. Przecież mówiąc "nie bój się" chcemy przede wszystkim dodać dzieciom odwagi. Mówiąc "nie płacz" chcemy je pocieszyć i dać im swoje wsparcie. Kiedy mówimy "przestań się złościć" często po prostu mamy dość i chcemy zadbać o siebie. To przecież jest jak najbardziej w porządku.  Albo robimy to, żeby pomóc im nauczyć się radzić sobie z własną złością. Przecież wiemy jak ważna jest w życiu ta umiejętność.

Tak, nasze intencje są szlachetne, staramy się wspierać nasze dzieci i przekazywać im swoje życiowe doświadczenie najlepiej jak umiemy.

Pytanie co w tym naszym przekazie odnajdują dzieci?

Alfie Kohn zwraca uwagę na to, że liczy się nie tylko nasze przekonanie, że kochamy nasze dzieci bezwarunkowo. Ważne jest również to, żeby dziecko to odczuwało.

"(...) liczy się nie przekaz, który wysyłamy dziecku, ale ten, który do niego dociera."

Jesper Juul mówi o tym w sposób jeszcze bardziej obrazowy:

"Bo jaki jest pożytek z rodzicielskiego serca przepełnionego miłością, jeśli rodzic nie potrafi zachowywać się wobec dziecka w sposób, który będzie przez nie postrzegany jako wyraz miłości? Intencje rodziców mają mniejsze znaczenie - ważne jest, czego dziecko doświadcza."

Co więc mogą słyszeć nasze dzieci kiedy mówimy do nich "nie ma się czego bać", "przestań się złościć", albo "nie przejmuj się drobiazgami"?

Skoro się boją, a rodzic mówi, że nie ma się czego bać? Albo skoro są bardzo wkurzeni a rodzic mówi, że natychmiast mają przestać. Albo kiedy słyszą, że to co jest dla nich tak trudne jest tylko drobiazgiem?

Może to, że to właśnie z nimi, z ich przeżyciami jest coś nie tak?

I może zrobią wszystko żeby jednak stać się takimi jacy chcą ich widzieć rodzice? Pewnie jeszcze nie dziś, ale z czasem nauczą się zaprzeczać swoim odczuciom i tłumić swoje pragnienia. Pytanie czy tego właśnie dla nich chcemy? Tłumienia swojej złości, zaprzeczania swojemu smutkowi, obojętności na to co naprawdę jest dla nich ważne?

Trudno wymagać od kilkulatka żeby nie krzyczał na całe gardło kiedy się złości, albo żeby nie przejmował się drobiazgami. Przecież my sami głęboko przeżywamy nasze niepowodzenia, dlaczego z naszymi dziećmi miałoby być inaczej? A to co nam wydaje się drobiazgiem i błahym powodem wcale nie musi takie być dla małego człowieka.

To co możemy zrobić to przede wszystkim dać odczuć naszym dzieciom, że szanujemy ich przeżycia. Pozwolić im czuć się tak jak się czują. Nawet jeżeli jest to dla nas trudne. Dać sobie i swoim dzieciom przestrzeń na to co się dzieje. Czasami chodzi o przestrzeń w sensie fizycznym bo dzieci potrzebują trochę bezpiecznego miejsca na to żeby pokazać jak są wściekłe, czasem chodzi o konkretną ilość czasu na przeżycie i poukładanie tego co się wydarzyło, czasem chodzi o naszą obecność przy dziecku, a czasem o to, żeby się wycofać. Różnie to bywa.

Może być łatwiej jeśli uda nam się zatrzymać na tę krótką chwilę, wejść do świata dziecka i spróbować zrozumieć co takiego się stało. Ale z jego, a nie z naszej perspektywy. Zanim cokolwiek zaczniemy robić albo mówić. Do tego czasem przydaje się nasze milczenie. Kiedy mówimy trudniej nam zrozumieć co jest naprawdę ważne.

To nie znaczy jednak, że mamy obojętnie przyglądać się przeżyciom naszych dzieci, jakbyśmy byli obserwatorami kinowego seansu. Albo relacjonować ich odczucia i pragnienia jak sprawozdawcy sportowi.

Tak, teraz jesteś wściekły, a teraz jest ci smutno, a teraz chyba się trochę boisz.

Przecież często to co robią i co przeżywają nasze dzieci głęboko nas dotyka. Budzi nasze współczucie, smutek, a często złość. Nie musimy tego ukrywać. Ba, nawet nie powinniśmy. Najlepsze co możemy w takich sytuacjach ofiarować naszym dzieciom to nasza jak najbardziej osobista i autentyczna reakcja. Taka bez ocen i krytyki. Za to mówiąca o tym co dzieje się w nas.

"Jak ja nie lubię kiedy tak głośno krzyczysz!" to o niebo lepsza reakcja niż "masz się w tej chwili uspokoić" albo "już nie rycz ty bekso". Nawet jeśli to pierwsze jest wykrzyczane, a te dwa kolejne wypowiedziane ze stoickim spokojem.

Dzieci rodzą się z bardzo cenną umiejętnością - w sposób autentyczny i bezpośredni potrafią pokazywać swoim bliskim co przeżywają. Kiedy jest im źle - płaczą, kiedy się złoszczą - głośno krzyczą. Z czasem nauczą się jak radzić sobie z tymi wszystkimi trudnymi rzeczami które dzieją się w nich. Nauczą się też jak pokazywać to wszystko światu w sposób, który będzie dla innych ludzi łatwiejszy do przyjęcia. Z każdym dniem będą miały przecież za sobą coraz więcej doświadczeń, ich układ nerwowy będzie dojrzewał coraz bardziej.

Ale na to potrzeba całego dzieciństwa, szacunku rodziców do tego co przeżywa dziecko i do tego co jest dla niego ważne, oraz... otwartości rodziców na własne przeżycia. Jesteśmy dla naszych dzieci najlepszymi modelami. Jeśli my sami potrafimy wyrażać nasze uczucia i pragnienia w bezpośredni, nie krzywdzący nas i innych osób sposób, to nasze dzieci mają wielkie szczęście. Nauczą się tego od nas.

A jeżeli mamy z tym trudność to może właśnie teraz jest czas na to, żeby się tego uczyć razem z naszymi dziećmi?


Źródła cytatów:

Alfie Kohn. "Wychowanie bez nagród i kar"
Jesper Juul. "Twoje kompetentne dziecko"

Bardzo Wam polecam obie te książki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz