Urlop macierzyński to
czas potrzebny nie tylko dziecku, ale również mamie. I nie chodzi tutaj bynajmniej o sumę
oddzielnych korzyści dla obu stron – bo mama stwarza optymalne warunki rozwoju dla
swojego dziecka i najlepiej zaspokaja jego potrzeby, a sama ma więcej spokoju, więc łatwiej jej
odnaleźć się w nowej dla siebie roli. Po zsumowaniu wychodziłby nam jakiś
bilans korzyści wynikających ze wspólnego bycia razem przez taki to a taki
czas. Ale mam poczucie, że chodzi tutaj o coś więcej. Ten czas stwarza warunki
do rozwoju więzi między mamą i dzieckiem, i to właśnie jakość tej więzi staje
się motorem rozwoju obojga, oczywiście na miarę etapu życia każdej ze stron.
Skąd tak wielka
doniosłość tego procesu? Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie najpierw warto
się zastanowić gdzie przebiega granica między potrzebami mamy i dziecka i czy w tym początkowym okresie życia malucha
możemy w ogóle mówić o psychicznej odrębności mamy i dziecka? Czy Tymek odróżnia teraz mnie od
siebie? Czy czuje, albo na swój niemowlęcy sposób wie, że jesteśmy oddzielnymi
osobami? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, teoria relacji z
obiektem mówi, że przez pierwsze miesiące życia dziecko traktuje siebie i matkę
jako jedną całość. A jak to jest ze mną? No właśnie, wraz z przyjściem Tymka na świat,
obok potrzeb, które są tylko moje, pojawiły się też takie, które są jakby
wspólne dla mnie i dla niego. Bo dbanie o jego dobro stało się moją własną potrzebą.
Teraz zwyczajnie potrzebuję tego by być
przy nim, dbać o niego i chronić go. To tak jakby dopiero teraz otworzyła się
jakaś część mnie o której istnieniu do tej pory nie wiedziałam. I ta część
idealnie pasuje do małego ciałka mojego syna. To tak jakbym opiekując się nim,
troszczyła się jednocześnie o jakąś część mnie samej, małą i bezbronną, która
potrzebuje mojej uwagi i troski żeby rosnąć i rozwijać się.
Bogatsza o tą wiedzę idę
dalej i wiem, że to jest też czas w którym kobieta musi na nowo zadać sobie kilka
ważnych dla siebie pytań. Co jest dla mnie ważne? Czego naprawdę pragnę? Jakie
drogi otwiera przede mną macierzyństwo a z jakich trzeba będzie zrezygnować?
Jakie decyzje trzeba podjąć już teraz żeby za 2,5,10 lat czuć się szczęśliwą i
spełnioną? Gdzie dla mnie leży złoty środek pomiędzy życiem dla innych i życiem
dla siebie? Zadaję sobie te pytania. Na niektóre z nich już znalazłam
odpowiedź, na inne wciąż jej szukam. I wiem, że najważniejsze co teraz mogę to
kochać. Brać z życia tyle ile się da i dawać jeszcze więcej. Nie pozwalać życiu biec obok mnie, być jak
najpełniej. Tu i teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz